Nieco ponad 70 proc. Europejczyków opowiada się za wprowadzeniem dochodu podstawowego, czyli bezwarunkowego świadczenia dla wszystkich obywateli. To wyniki ankietowego badania przeprowadzonego na próbie ponad 12 tys. osób przez naukowców z Uniwersytetu Oksfordzkiego i Fundacji Bertelsmanna. Odpowiedzi były zbierane od 5 do 25 marca, czyli w czasie, gdy kraje Europy jeden po drugim wprowadzały ograniczenia mające na celu stłumienie epidemii koronawirusa, a których skutkiem ubocznym jest głęboka recesja.
Dla porównania, wedle Europejskiego Badania Społecznego (ESS) z przełomu 2016 i 2017 r. w większości krajów Europy poparcie dla dochodu podstawowego (UBI) znajdowało się w okolicy 50 proc. W Polsce pomysł popierało niespełna 59 proc. respondentów, w Niemczech 46 proc., a w Szwecji niecałe 38 proc. W każdym z państw objętych ESS wyraźnie większe było poparcie dla tradycyjnej polityki redystrybucyjnej, w ramach której świadczenia społeczne są kierowane tylko do osób potrzebujących.
Hiszpania w roli pioniera
Choć wyników tych dwóch badań nie da się ze sobą bezpośrednio porównać, są także inne powody, aby sądzić, że pandemia Covid-19 wpływa na stosunek do UBI. – Jest prawdopodobne, że akceptacja UBI od wybuchu pandemii wzrosła, choćby z tego powodu, że wielu ludzi traci pracę i dochody – mówi „Parkietowi" David Weisstanner, ekonomista z Uniwersytetu Oksfordzkiego zajmujący się polityką społeczną. Z badań jego i Claua Dermonta z Uniwersytetu w Zurychu, opierających się na danych z ESS, wynika, że poparcie dla dochodu gwarantowanego jest większe wśród bezrobotnych i osób o niskich dochodach. Co ciekawe, Weisstanner i Dermont nie znaleźli związku między stosunkiem do UBI a rodzajem wykonywanej przez ankietowanych pracy. Pracownicy, którzy wykonują rutynowe zadania podatne na automatyzację, nie popierają UBI w większym stopniu niż inni. Przed wybuchem pandemii dochód gwarantowany był zwykle prezentowany jako ubezpieczenie od negatywnych skutków postępu technologicznego, takich jak potencjalny spadek popytu na pracę.
Pandemia Covid-19 przyniosła nowe argumenty na rzecz UBI. Globalna recesja już popchnęła rządy do bezprecedensowych interwencji na rynku pracy. Obejmują one czasowe podwyżki zasiłków dla bezrobotnych, dopłaty do pensji oraz rozmaite świadczenia dla osób zatrudnionych na nietypowych umowach. W takiej sytuacji wprowadzenie uniwersalnego świadczenia mogłoby zmniejszyć stopień biurokratyzacji siatki zabezpieczeń społecznych. W niektórych krajach, np. w USA, w odpowiedzi na kryzys gospodarczy rządy zdecydowały się zresztą na wypłatę jednorazowych, niemal uniwersalnych świadczeń. W Hiszpanii, gdzie rząd już przed kryzysem sympatyzował z ideą UBI, wprowadzono nowe świadczenie dla ubogich gospodarstw domowych, które ma być utrzymane, gdy pandemia wygaśnie. Rząd deklaruje też, ze będzie to zalążek uniwersalnego dochodu gwarantowanego w pełnym tego słowa znaczeniu. Publiczna debata na temat tego rozwiązania toczy się też m.in. we Francji i w Kanadzie.
Wyraz wartości
Sympatycy UBI liczą na to, że tymczasowe, kryzysowe świadczenia będą ogromnej skali eksperymentem, który wykaże skuteczność tego instrumentu polityki społecznej. Weisstanner ma jednak wątpliwości, czy tak się faktycznie stanie. – Wszędzie w Europie poparcie dla polityki redystrybucji jest większe niż dla UBI. Pandemia tego raczej nie zmieni. W pewnych grupach społecznych opór wobec dochodu gwarantowanego jest zrozumiały. UBI może być instrumentem regresywnym, jeśli ma zastąpić dotychczasowe elementy siatki zabezpieczenia społecznego. Nie jest to więc panaceum na rosnące nierówności – tłumaczy ekonomista. Jak podkreśla, obecnie poparcie dla UBI cieszy się największą aprobatą wśród młodych i wykształconych przedstawicieli klasy średniej i wyższej i jest to pochodna ich uniwersalistycznych poglądów, a nie przekonania, że to byłaby skuteczna polityka społeczna.