Wpływ na takie oczekiwania ma wolniejsza, niż przewidywano, odbudowa niektórych sektorów oraz zakończenie w październiku rządowego programu dopłat do pensji pracowników. Pomimo rządowych projektów wspierających zatrudnienie firmy takie jak Airbus, TM Lewin czy Upper Crust już ogłosiły pierwsze zwolnienia, a część lokali niektórych marek, np. Johna Lewisa, może się w ogóle nie otworzyć. Ankietowani dyrektorzy szacują spadek sprzedaży na 38 proc. względem tego, na co ich firmy mogłyby liczyć bez pandemii. Taka skala załamania może istotnie wpłynąć na dalsze zwolnienia.
Choć pojawiają również pozytywne sygnały, m.in. ten dotyczący wskaźnika urlopów. W czerwcu na urlopach było 30 proc. pracowników, o 6 pkt proc. mniej niż w maju. Ankietowani przewidują, że w III kw. wartość ta spadnie do 18 proc., a w IV kw. do 5 proc. Analitycy spodziewają się wzrostu bezrobocia, ponieważ w obliczu wycofywania wsparcia rządowego, rosnących wydatków na bieżącą działalność oraz niepewnej przyszłości firmy zaczną ciąć koszty poprzez wypowiadanie umów.
– Pojawiają się sygnały, m.in. w oparciu o ankiety, że tempo pogarszania się sytuacji rynku pracy w niektórych sektorach maleje. Jednak zgromadzone dotychczas dane sugerują, że stopa bezrobocia w maju osiągnęła poziom 8,5 proc., a w okresie lipiec–wrzesień sięgnie nawet 11 proc. – stwierdził Cyrille Leonel, starszy ekonomista w National Institute of Economic and Social Research. – Kluczowa dla rynku pracy okaże się ostateczna data zakończenia programu rządowych dopłat do pensji pracowników – podsumował.