Inflacja została na różne sposoby zniekształcona z powodu kryzysu związanego z koronawirusem. To wahania cen ropy naftowej, zakłócenia łańcucha dostaw, ceny niedostępnych z powodu blokad towarów i usług, a także o wpływie dystansu społecznego. W ciągu 2020 r. w kategoriach cenowych, na które wpłynęła większość środków zapewniających dystans społeczny, takich jak zakwaterowanie, zorganizowane wakacje i transport, ceny spadły. To znacznie obniżyło inflację zasadniczą. Udział tych kategorii dystansu społecznego w inflacji zasadniczej obniżył się o 0,5 p. proc. między grudniem 2019 r. a październikiem 2020 r., co stanowi prawie jedną trzecią całkowitego spadku w tym samym okresie.
Jednak po spadku cen w okresie od sierpnia do listopada inflacja związana z usługami zapewniania dystansu społecznego zaczęła rosnąć. Opracowywany przez ekonomistów ING indeks wzrósł z 0,1 proc. w grudniu do 1,9 proc. w styczniu. Nastąpiła znaczna poprawa w transporcie, a inflacja związana z wakacjami zorganizowanymi osłabła. Ceny transportu wzrosły w styczniu, być może z powodu strat poniesionych w 2020 r. i pewnego wpływu wyższych cen energii. W przypadku wakacji zorganizowanych ceny były zbliżone do zeszłorocznych poziomów, co może być związane z poprawą popytu jako nadzieją na ponowne otwarcie lub po prostu w wyniku kalkulacyjnego ustalania cen. Ponadto niektóre negatywne efekty bazy już zanikają, a po zniesieniu ograniczeń w odnośnych sektorach będzie ich więcej. To przyczynia się do tymczasowej presji cenowej przewidywanej na 2021 r.
Skok byłby mniej wyraźny, gdyby wagi indeksu nie uległy zmianie. Wagi kategorii w koszyku dóbr i usług, które składają się na inflację zasadniczą, uległy znacznej zmianie w 2021 r. w związku ze zmianami konsumpcji w zeszłym roku. Konsumpcja związana z dystansowaniem społecznym, silnie dotknięta blokadami, była znacznie mniejsza niż wcześniej, zmniejszając wagę w koszyku całkowitej konsumpcji. Jej styczniowy wkład był już o 0,1 punktu procentowego mniejszy niż w ubiegłym roku.
Obecny wzrost miary inflacji dystansowania społecznego ING nie powoduje prawie żadnego złagodzenia tego dystansu. Największych wahań należy spodziewać się w kategoriach cenowych, które odnotowały największe spadki. Hotele, wakacje zorganizowane i transport obniżyły ceny, ponieważ popyt uległ osłabieniu w trakcie pandemii. Po zniesieniu ograniczeń i strachu przed powrotem wirusa można spodziewać się wzrostu cen. Prosty powrót do poziomów sprzed koronawirusa spowodowałby, że inflacja dystansująca się od społeczeństwa przekroczyłaby 2 proc. w drugiej połowie roku. Jednak prawdopodobnie na tym się nie skończy. Po ponownym otwarciu gospodarek przynajmniej w niektórych sektorach prawdopodobnie wystąpi szok inflacyjny zarówno po stronie podaży, jak i po stronie popytu; przynajmniej tymczasowo. Byłby to „efekt fryzjerski", ponieważ fryzjerzy zareagowali na wzrost popytu po pierwszej fali podwyżkami cen powodującymi podwyższoną inflację tych usług. Podobnie może dziać się w sektorze hotelarskim. Narzuty cenowe pomogą również zrównoważyć nowe koszty, aby dostosować się do różnych wymagań dotyczących koronawirusa. Ostatecznie czas trwania takiej inflacji będzie zależał również od poziomu konkurencji. Im wyższa, tym mniejsze ryzyko, że wznawiająca się inflacja będzie trwała dłużej. Trzeba przyznać, że ponieważ druga fala nadal powoduje obecnie ograniczenia, oczekiwania dotyczące cen sprzedaży na najbliższe trzy miesiące pozostają bardzo niskie dla restauracji, przewoźników i sektora zakwaterowania. Ale to może się szybko zmienić.
Ponowne otwarcie gospodarek, jeśli do niego dojdzie, zwiększy w tym roku obawy EBC o inflację. Prosty powrót do poziomów cen sprzed koronawirusa w połączeniu z ryzykiem ponownego otwarcia marż cenowych będzie kolejnym czynnikiem inflacyjnym, oprócz wyższych cen ropy i odwrócenia niemieckiego podatku VAT. W rzeczywistości inflacja zasadnicza w strefie euro mogłaby z łatwością przyspieszyć powyżej magicznego poziomu 2 proc. w tym roku. Chociaż EBC liczył na powrót inflacji do 2 proc., nie jest to inflacja, której szukał. Inflacja wynikająca głównie ze wstrząsów podażowych i czynników jednorazowych ma raczej charakter deflacyjny niż inflacyjny. O ile nie wystąpią jakiekolwiek efekty drugiej rundy w zakresie wynagrodzeń, EBC przymknie oko na te zmiany. Nie jest to łatwe zadanie, ale przedwczesna normalizacja polityki pieniężnej groziłaby zdławieniem wciąż kruchego ożywienia gospodarczego.