Gdy praca przestaje się opłacać

Choć wiele amerykańskich spółek wznawia działalność po lockdownach i potrzebuje rąk do pracy, to przyrost liczby etatów mocno wyhamował. Obwiniane są o to rządowe działania stymulacyjne.

Publikacja: 15.05.2021 12:42

Wiele amerykańskich biznesów podchodzi bardzo kreatywnie do ostatnich ograniczeń związanych z pandem

Wiele amerykańskich biznesów podchodzi bardzo kreatywnie do ostatnich ograniczeń związanych z pandemią.

Foto: AFP

Dane z amerykańskiego rynku pracy za kwiecień musiały wywołać w Białym Domu sporą konsternację. Najwięksi optymiści wśród analityków oczekiwali, iż pokażą one, że w gospodarce przybyło (poza rolnictwem) 2,1 mln etatów. Najwięksi pesymiści spodziewali się wzrostu o 775 tys. Okazało się jednak, że przybyło ich tylko 266 tys. Na domiar złego dane o wzroście liczby miejsc pracy za marzec zrewidowano w dół – z 916 tys. do 770 tys. Zaskakująco słabe statystyki z rynku pracy kontrastują z innymi wskaźnikami mówiącymi, że gospodarka USA jest już mocno rozgrzana. Ameryka odnosi przecież obecnie sukcesy w walce z pandemią i jest dużo bardziej zaawansowana w otwieraniu swojej gospodarki niż Europa. (W niektórych stanach, np. w Teksasie i na Florydzie, zniesiono już niemal wszystkie restrykcje pandemiczne.) Biznesy otwierają się i szukają rąk do pracy. Teoretycznie powinny więc zatrudniać na potęgę. Czemu więc nagle ostro wyhamowało tempo kreacji nowych etatów? Być może część odpowiedzi na to pytanie dają wyniki kwietniowego sondażu Narodowej Federacji Niezależnych Biznesów (NFIB). 44 proc. spółek biorących udział w tej ankiecie stwierdziło, że w zeszłym miesiącu miało problemy ze znalezieniem pracowników na wolne stanowiska. Chętnych do pracy teoretycznie powinno być aż nadto. Wszak 16 mln Amerykanów pobiera różnego rodzaju zasiłki dla bezrobotnych. Czym więc to wytłumaczyć?

Dochód podstawowy

„Ludzie odpowiadają na zachęty. Jeśli bezrobocie staje się bardziej atrakcyjne z powodu zasiłków dla bezrobotnych, to część osób pozostających bez pracy może nie próbować jej szukać lub szukać jej wolniej niż bez zasiłku" – napisał wiele lat temu Paul Krugman, ekonomiczny noblista, znany ze swojego silnego poparcia dla demokratów. Czy jednak rzeczywiście zasiłek może być na tyle atrakcyjny, by rezygnować z pracy? W USA po wybuchu pandemii wprowadzono federalne dodatki do zasiłków dla bezrobotnych, wynoszące po 300 USD tygodniowo. Dawni pracownicy niektórych branż zaczęli więc dostawać więcej (licząc łącznie z podstawowymi zasiłkami), niż zarabiali przed pandemią. W przyjętym w marcu pakiecie stymulacyjnym prezydenta Joe Bidena wypłatę tych dodatków przedłużono do końca września. Dochody z zasiłków są korzystniej opodatkowane niż dochody z pracy. Ponadto w ramach pakietu Bidena znaczna większość Amerykanów dostała po czeku stymulacyjnym opiewającym na 1400 USD. Zimą dostali oni zaś po 600 USD z poprzedniego pakietu. – Od piątkowego raportu z rynku pracy wiele się dyskutuje, że płaci się ludziom, by zostali w domu, zamiast iść do pracy. Nie widzimy jednak na to dowodów – przekonywał prezydent Biden.

Pewien wpływ na rozczarowujące kwietniowe dane z rynku pracy mogło mieć to, że w niektórych stanach opóźnia się ponowne otwarcie szkół po pandemii. Do siły roboczej przestało bowiem wówczas być zaliczanych w statystykach aż 219 tys. kobiet. Wiele z nich pewnie zdecydowało, że lepiej zajmować się uczącymi się zdalnie dziećmi, niż spędzać czas na słabo płatnym zajęciu. Ponadto część Amerykanów może autentycznie obawiać się koronawirusa i woli przeczekać pandemię na wysokim zasiłku, zamiast narażać się w pracy. Są i tacy, którzy za pieniądze z czeków stymulacyjnych oddali się spekulacji dogecoinem lub akcjami Tesli czy Gamestop i realizują się lepiej niż w tradycyjnej pracy. Środowiska biznesowe są jednak poważnie zaniepokojone sytuacją na rynku pracy i domagają się ograniczenia zasiłków.

– Płacenie ludziom za to, że nie pracują, uderza w rynek pracy, który powinien być silniejszy. Ogólnie szkodzi to też ożywieniu gospodarczemu – stwierdził Neil Bradley, wiceprezes Amerykańskiej Izby Handlu. Przytoczył analizę mówiącą, że około jednej czwartej bezrobotnych pobiera obecnie zasiłki większe od ich dochodów sprzed pandemii.

– Właściciele drobnych biznesów konkurują z podwyższonymi zasiłkami dla bezrobotnych, które trzymają część pracowników poza siłą roboczą – uważa Bill Dunkelberg, główny ekonomista NFIB.

GG Parkiet

„Jeśli ludzie mogą dostać więcej, zostając w domu, niż pracując, to pozostaną w domu. To proste, a my ich nie obwiniamy. Winimy system" – mówi list Narodowego Stowarzyszenia Właścicieli (NOA), czyli organizacji zrzeszającej franczyzobiorców sieci McDonald's.

GG Parkiet

Oczywiście zdarza się, że pracodawcy oferują mało atrakcyjne warunki i później się dziwią, że nie mogą znaleźć pracowników za śmiesznie niskie stawki. Problemy z zapełnieniem wakatów mają jednak też pracodawcy, którzy mocno starają się przyciągnąć pracowników. Sieć restauracji Portillo's Hot Dogs nie tylko podwyższyła płace, ale również daje nowym pracownikom premię wynoszącą 250 USD. Zatrudniła influencerów, by namawiali w mediach społecznościowych do zatrudniania się w niej. I wciąż boryka się z zapełnieniem wakatów w wielu swoich restauracjach. – Mamy trudności nawet z tym, by ludzie zjawiali się na rozmowy o pracy – przyznaje Jodi Roske, wicedyrektor w Portillo's. Sierra Pacific Industries, firma produkująca m.in. drzwi oraz okna, oferuje w swoich fabrykach premie dla nowo zatrudnionych, wynoszące po 1,5 tys. USD. W północnej Kalifornii jedno z centrów pośrednictwa zawodowego próbuje przyciągać młodych ludzi, oferując im darmowe pizze. – Absolutnie nie ma szukających pracy – twierdzi Kathy Garcia, menedżerka tego centrum.

Można więc odnieść wrażenie, że USA przeprowadzają wielki eksperyment na rynku pracy, mogący być krokiem w stronę bezwarunkowego dochodu podstawowego. – Ludzie wydają więcej pieniędzy, będąc bezrobotni, niż wtedy, gdy mieli pracę. Jak to jest możliwe? To jest finansowane przez ogromne wydatki fiskalne, na które pozwala Rezerwa Federalna, monetyzując cały dług. Zalewamy gospodarkę pieniędzmi, więc ludzie je wydają. Nie potrzebujesz miejsc pracy, jeżeli drukujesz pieniądze. Jeśli ludzie po prostu dostają pieniądze od rządu, to po co pracować? – argumentuje rynkowy guru Peter Schiff.

Bunt stanów

Sytuacja na rynku pracy różni się jednak w poszczególnych amerykańskich stanach. O ile w marcu stopa bezrobocia na Hawajach wynosiła 9 proc., a w Nowym Jorku 8,5 proc., o tyle w Nebrasce, Dakocie Południowej, Utah i Vermont zaledwie 2,9 proc. Niektóre stany rządzone przez republikanów otwarcie buntują się zaś przeciwko polityce gospodarczej administracji Bidena. Montana, Karolina Południowa i Arkansas zapowiedziały, że wraz z końcem czerwca wstrzymają u siebie wypłatę federalnych dodatków do zasiłków dla bezrobotnych. Władze tych stanów tłumaczą, że lokalne biznesy skarżą się na brak rąk do pracy. Ron DeSantis, republikański gubernator Florydy, ogłosił natomiast, że wypłata zasiłku będzie uzależniona od tego, czy ktoś rzeczywiście szuka pracy. – Normalnie traktowało się zasiłek dla bezrobotnych jako coś tymczasowego. Trzeba było szukać pracy, by wyjść z bezrobocia. Doszło jednak do katastrofy, więc zawiesiliśmy ten wymóg. Teraz jednak jest już jasne, że mamy wiele etatów, które czekają na zapełnienie – mówił DeSantis.

Dla demokratów niedawne dane o bezrobociu są jednak argumentem za zwiększeniem stymulacji gospodarczej. „Dowody są jasne i pokazują, że gospodarka wymaga pilnego działania, a Kongres nie zostanie odciągnięty lub spowolniony w zapewnianiu inwestycji transformacyjnych dla narodu" – mówi komunikat Nancy Pelosi, demokratycznej przewodniczącej Izby Reprezentantów. Zapowiada ona, że „miliony dobrze płatnych miejsc pracy" powstaną po wdrożeniu pakietu stymulacyjnego dla infrastruktury, mającego opiewać na 2 bln USD.

Mamy więc do czynienia z dwiema odmiennymi filozofiami gospodarczymi i politycznymi. Zwycięstwo każdej z nich będzie głęboko odczuwalne również poza USA.

Nierówności rasowe a rynek pracy w Ameryce

Amerykańskie Biuro Statystyk Pracy (BLS) podaje dane dotyczące zatrudnienia i bezrobocia z podziałem nie tylko na płcie i grupy wiekowe, ale również na rasy. To praktyka, która jest utrzymywana od wielu dekad, jakoś jeszcze nie napiętnowana jako „rasistowska". Dane te mówią bowiem wiele o społeczeństwie amerykańskim. Można za ich pomocą prześledzić, jak poszczególne społeczności radzą sobie z kryzysem. I tak stopa bezrobocia wśród ludności zaliczanej do grupy białych wynosiła w lutym 2020 r. 3 proc., w kwietniu 2020 r. sięgnęła 14,1 proc., a w kwietniu 2021 r. 5,3 proc. W przypadku Latynosów wynosiła ona wówczas odpowiednio: 4,4 proc., 18,9 proc. i 7,9 proc. Stopa bezrobocia wśród Afroamerykanów sięgała w lutym 2020 r. 6 proc. (w sierpniu 2019 r. zeszła do 5,2 proc., czyli najniższego poziomu od wielu dekad), by w kwietniu 2020 r. wzrosnąć do 16,7 proc., a w kwietniu 2021 r. wynosić 9,7 proc. Dla osób pochodzenia azjatyckiego stopa bezrobocia wynosiła w lutym 2020 r. 2,5 proc., w kwietniu 2020 r. 14,8 proc., a w kwietniu 2021 r. 5,6 proc. Powrót na rynek pracy stosunkowo najszybszy był więc wśród białej społeczności w USA. HK

Gospodarka światowa
EBC znów obciął stopę depozytową o 25 pb. Nowe prognozy wzrostu PKB
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Szwajcarski bank centralny mocno tnie stopy
Gospodarka światowa
Zielone światło do cięcia stóp
Gospodarka światowa
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Rządy Trumpa zaowocują wysypem amerykańskich fuzji i przejęć?
Gospodarka światowa
Murdoch przegrał w sądzie z dziećmi