Tomasz Lasocki, Uniwersytet Warszawski: Czy mamy nadmiar przedsiębiorców?

Ulgi dla prowadzących działalność gospodarczą sprawiają, że ta forma świadczenia pracy jest nadużywana. Ale „test przedsiębiorcy” to niedopracowany pomysł na ograniczenie tego zjawiska – mówi dr Tomasz Lasocki, adiunkt na Uniwersytecie Warszawskim.

Publikacja: 08.11.2023 21:00

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu „Prosto z parkietu” był dr Tomasz Lasocki, adiunkt

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu „Prosto z parkietu” był dr Tomasz Lasocki, adiunkt na Wydziale Prawa i Administracji UW, ekspert FPP.

Foto: Parkiet TV

Dr Michał Możdżeń, ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, zwrócił niedawno uwagę na to, że w Polsce systematycznie przybywa osób prowadzących działalność gospodarczą. W toku dyskusji wokół tej wypowiedzi okazało się, że tak naprawdę to niewiele na ten temat wiemy. Ile mamy przedsiębiorców w Polsce?

Rzeczywiście, mamy kilka rozbieżnych statystyk. Dr Możdżeń przywołał dane z CEIDG, w których występują tzw. martwe dusze: figurują w ewidencji, ale działalności nie prowadzą.

Według tych danych przedsiębiorców jest 3,6 mln.

W rzeczywistości osób prowadzących działalność gospodarczą jest około 2,5–3 mln. Ale wszystkie dane zgodnie pokazują, że tendencja jest wzrostowa. A dynamika wzrostu w ostatnich latach wzrosła. Lubię przywoływać dane z ZUS, bo przedsiębiorcy pilnują tego, żeby nie płacić składek, jeśli przestali prowadzić działalność. Od końca 2018 r. do czerwca br. liczba ubezpieczonych w ZUS zwiększyła się o około 380 tys., a ubezpieczonych z tytułu prowadzenia działalności o prawie 200 tys. Czyli za połowę przyrostu zatrudnienia odpowiadają indywidualni przedsiębiorcy.

Jeśli kierować się danymi Eurostatu, bazującymi na Badaniu Aktywności Ekonomicznej Ludności, to samozatrudnionych jest w Polsce około 3 mln, co stanowi 19 proc. ogółu pracujących. W UE ten odsetek jest wyższy tylko we Włoszech i w Grecji. Czyli przedsiębiorców w Polsce szybko przybywa, choć już teraz jest ich dużo. Z czego to wynika? Jesteśmy przedsiębiorczym narodem?

Dane BAEL jako samozatrudnionych traktują też rolników, co nieco zaburza obraz. Ale nawet biorąc na to poprawkę, liczba działalności gospodarczych jest w Polsce duża. Włochy i Grecja, które nas wyprzedzają, to kraje mocno turystyczne. Duża część tamtejszych przedsiębiorców to osoby, które wynajmują turystom nieruchomości. My jesteśmy w ogonie krajów turystycznych. U nas wysoka liczba przedsiębiorców wynika z tego, że prawo podobnie traktuje bardzo różne podmioty. W tej grupie są typowi przedsiębiorcy, tzn. pracodawcy zatrudniający po kilka, a nawet kilkadziesiąt osób. Są w niej też osoby, które nikogo nie zatrudniają, ale podejmują ryzyko, tzn. szukają kontrahentów i ponoszą jakieś koszty uzyskania przychodu, więc w tym sensie są przedsiębiorcami. Wreszcie, w świetle prawa przedsiębiorcami mogą być też osoby, które osobiście świadczą usługi dla jednego podmiotu i jest im bliżej do osób, które wykonują pracę najemną.

W jakim stopniu za przyrost liczby samozatrudnionych odpowiadają właśnie osoby, które nie są przedsiębiorcami w dosłownym znaczeniu tego słowa?

Na pewno wzrost liczby takich samozatrudnionych był istotny. Najważniejszą zmianą, która się do tego przyczyniła, był tzw. Mały ZUS+, który wprowadzono bez odpowiednich kryteriów. Każdy zakładający działalność gospodarczą najpierw otrzymywał tzw. ulgę na start, a potem Mały ZUS, czyli możliwość płacenia składek od 30 proc. minimalnego wynagrodzenia, a potem z kolei Mały ZUS+, który pozwala płacić składki nie od przychodu, tylko od połowy dochodu. Obecnie z tego rozwiązania korzystać można przez 48 miesięcy w ciągu 60 miesięcy. To sprzyja arbitrażowi na rynku pracy. Jeśli firma może zatrudnić kogoś z płacą minimalną albo kogoś, kto ma działalność i korzysta z takich preferencyjnych składek, to bardziej opłacalne jest do drugie rozwiązanie. Ustawodawca nie wprowadził kryteriów, które ograniczyłyby możliwość korzystania z Małego ZUS+ tylko do osób, które faktycznie ponoszą ryzyko gospodarcze. W pewnym sensie jest nawet odwrotnie: rzemieślnicy i inne osoby ponoszące ryzyko gospodarcze, które rozliczają się w ramach karty podatkowej, są z tej ulgi wyłączeni.

O tzw. fikcyjnym samozatrudnieniu w debacie publicznej zwykle mówi się w kontekście dobrze opłacanych specjalistów: informatyków, lekarzy, prawników. W praktyce dotyczy to również osób o niskich dochodach, których do wyboru samozatrudnienia nakłaniają pracodawcy? W jakim stopniu jest to skutek szybkiego wzrostu płacy minimalnej?

To na pewno nie było bez znaczenia. Przed 2019 r. problem wypychania na samozatrudnienie dotyczył głównie osób o wyższych dochodach. Te ulgi, o których mówiłem, mają jednak wbudowany limit przychodów. I obowiązują przez kilka lat. Wzrosła więc atrakcyjność korzystania z samozatrudnienia przez osoby o niższych dochodach. Pytanie, czy to nie zaburza konkurencji? Podobna praca powinna być opodatkowana i oskładkowana podobnie. Teraz tak nie jest. Różnica między składkami płaconymi przez osobę, która ma zarejestrowaną działalność, a osobę, która pracuje najemnie, jest duża, co ściąga wiele osób w kierunku samozatrudnienia.

Senatorka elektka Magdalena Biejat z Nowej Lewicy wróciła niedawno do pomysłu, który kilka lat temu rozważał PiS: testu przedsiębiorcy. Chodziłoby o to, żeby skończyć z fikcyjnym samozatrudnieniem. Potrzebujemy takiego testu?

Pytanie, na czym on miałby polegać i do czego miałby prowadzić. Na pewno sens ma to, żeby lepiej rozróżniać przedsiębiorców i ulgi oferować tylko tym, którzy ponoszą ryzyko związane z biznesem. Tu problem jest rzeczywisty. Ale jakie miałyby być konsekwencje takiego testu? Zaczęlibyśmy nagle traktować zweryfikowanych negatywnie jako osoby fizyczne?

Gospodarka krajowa
Inflacja w maju jeszcze niższa. Nie przewidzieli tego nawet najwięksi optymiści
Gospodarka krajowa
Rząd przyjął założenia budżetu na 2026 r.
Gospodarka krajowa
Niewielu Polaków ma dodatkową pracę
Gospodarka krajowa
Kolejna obniżka stóp jesienią, w 2026 r. mniej cięć, niż się spodziewano
Gospodarka krajowa
Włochy w tyle i europejskie zarobki. Ekonomiści Pekao rysują scenariusz dla Polski
Gospodarka krajowa
Rafał Brzoska: Jestem propaństwowym romantykiem, a nie załatwiaczem czyichś interesów