Jak podał w piątek GUS, sprzedaż detaliczna towarów, liczona w sklepach zatrudniających co najmniej 10 osób, zmalała w czerwcu w cenach stałych o 4,7 proc. rok do roku po zniżce o 6,8 proc. w maju i o 7,3 proc. w poprzednich dwóch miesiącach. Ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści przeciętnie szacowali, że spadek sprzedaży wyhamował do około 5 proc. rok do roku.
Na wyniki handlu detalicznego w ujęciu rok do roku spory wpływ ma wciąż wysoka baza odniesienia sprzed roku, związana z napływem uchodźców do Polski. O bieżącej sytuacji w handlu więcej mówią więc oczyszczone z wpływu czynników sezonowych zmiany sprzedaży miesiąc do miesiąca. Licząc w ten sposób, sprzedaż w czerwcu wzrosła realnie o 0,6 proc. po zniżce o 1,1 proc. w maju. To – jak zauważyli ekonomiści z banku Pekao - oznacza, że wolumen sprzedaży jest obecnie mniej więcej na poziomie z lutego br.
Odbicie popytu od kilku miesięcy zapowiadają poprawiające się nastroje konsumentów. W czerwcu tzw. bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK), który odzwierciedla oceny i oczekiwania gospodarstw domowych dotyczące ich sytuacji finansowej oraz stanu gospodarki, a także ich skłonność do dokonywania ważnych zakupów, wzrósł do -28,2 pkt. Znalazł się tym samym najwyżej od lutego 2022 r., czyli miesiąca ataku Rosji na Ukrainę. W lipcu podskoczył ponownie i jest już najwyżej od września 2021 r.
Poprawa nastrojów konsumentów to konsekwencja malejącej inflacji i dobrej koniunktury na rynku pracy. Połączenie tych zjawisk sprawiło, że w czerwcu, po raz pierwszy od roku, przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło bardziej (o 11,9 proc. rok do roku) niż wskaźnik cen konsumpcyjnych (o 11,5 proc.).