Indeks WIG zanurkował o 2,5 proc., głównie pod wpływem pogorszenia nastrojów na rynkach światowych. Nie oznacza to jednak, że wyraźna poprawa sytuacji w przemyśle nie miała dotąd i nie będzie miała w przyszłości wpływu na kondycję warszawskiej giełdy.

Oficjalne dane GUS o produkcji wpisują się w serię pojawiających się od trzech tygodni optymistycznych dla inwestorów sygnałów, które w przeszłości zawsze były skorelowane ze zwyżką cen akcji (odczyty PMI dla przemysłu oraz wskaźnika wyprzedzającego koniunktury OECD). Niewielki roczny spadek produkcji (2 proc.) zdaje się potwierdzać tezę, że najgorsze polska gospodarka ma za sobą. Chociaż publikowane co miesiąc dane o produkcji cechują się dużą zmiennością, to optymistyczne sygnały widać także, biorąc pod uwagę dane „wygładzone” za pomocą 3-miesięcznej średniej z rocznych zmian produkcji. W takim ujęciu również zanotowano wzrost – po raz pierwszy od czerwca 2008 r.

W ostatnich 10 latach, za każdym razem, gdy taka 3-miesięczna średnia zaczynała rosnąć, po wcześniejszym spadku poniżej zera, była to zapowiedź końca tendencji recesyjnych w przemyśle. Sytuacja taka miała miejsce w marcu 1999, sierpniu 2001 oraz czerwcu 2005. Ani po sześciu, ani po 12 miesiącach od zatrzymania spadku danych o produkcji, WIG nigdy nie spadł. Wręcz przeciwnie, po sześciu miesiącach zyskał przeciętnie 15,3 proc., a po 12 miesiącach – 32,9 proc. (w najlepszym przypadku ponad 50 proc.).

Wczorajszy brak reakcji na dane o produkcji nie oznacza, że tym razem rynek akcji pozostaje niewrażliwy na perspektywę ożywienia. Wręcz przeciwnie, od końca marca do ubiegłotygodniowego maksimum WIG zyskał aż 17,6 proc.