Stichting Particulier Fonds Greenrights, inwestor, który wygrał licytację na główne składniki majątku obu zakładów, nie zapłacił w terminie 380 mln zł, które miały wpłynąć do wtorku.

Minister skarbu Aleksander Grad oświadczył, że cała sprawa to efekt „jawnego sabotażu”. Stowarzyszenie Obrony Stoczni i Przemysłu Okrętowego opublikowało list, w którym wskazało na potencjalne nieprawidłowości prawne ciążące na majątku stoczni.

Resort skarbu zasugerował, że to ze względu na wątpliwości wskazywane przez stowarzyszenie katarscy inwestorzy wstrzymali się z płatnością, domagając się dodatkowego czasu na audyt prawny szczecińskiego zakładu. – Występuję do prokuratury i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, aby zbadała sprawę tego listu – zapowiedział Aleksander Grad. Dodał, że chodzi nie tylko o okoliczności jego powstania, ale także – „dla porządku” – o zarzuty formułowane w dokumencie. Po południu MSP przekazało już zawiadomienia do prokuratury i ABW.

Wczoraj okazało się, że feralny list nie dotarł do Polskich Stoczni, czyli utworzonej na polskim prawie spółki, która ma zarządzać majątkiem zakładów. – Nie mogę komentować tej sprawy. Nic nie wiem o liście, o którym mówił minister Grad. Ten list nie został przekazany inwestorowi stoczni – stwierdził w rozmowie z TVN CNBC prezes Polskich Stoczni Jan Ruurd de Jonge. Dokumenty dotarły za to do Stichting Particulier Fonds Greenrights oraz katarskiego funduszu QInvest.

Wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik powiedział wczoraj, że resort przesłał już Komisji Europejskiej wniosek inwestora stoczni Gdynia i Szczecin o przesunięcie terminu płatności za ich majątek do 17 sierpnia. KE nadzoruje sprzedaż majątku obu zakładów.Zaś szef SLD Grzegorz Napieralski wezwał resort skarbu, by szczegółowo wyjaśnił kulisy negocjacji w sprawie sprzedaży. – „Wróble ćwierkają”, że ten list miał wypłynąć specjalnie – mówił Napieralski. Jego zdaniem, może być tak, że list miał „przykryć” fiasko negocjacji w sprawie sprzedaży stoczni.