Możemy powiedzieć dzisiaj, że to nie będzie rok 2012, tak jak zakładała to dziesięć miesięcy temu mapa drogowa przygotowana przez rząd – stwierdził wczoraj w Senacie Ludwik Kotecki, wiceminister finansów i pełnomocnik ds. wprowadzenia euro. To pierwsza oficjalna deklaracja, że termin wyznaczony przez premiera Donalda Tuska we wrześniu 2008 r. nie będzie zachowany.

Przyjęcie wspólnej waluty w 2012 r. pozostaje celem polskiego rządu – zapewniał jeszcze w maju minister finansów Jacek Rostowski. Wtedy zaznaczył jednak, że integracja walutowa jest „celem, ale nie dogmatem”. Teraz resort, którym kieruje, pracuje nad nowym dokumentem, w którym termin wprowadzenia wspólnej waluty uzależniony będzie od terminu wejścia do mechanizmu ERM2, stabilizującego kurs złotego. Ta data zależy z kolei od sytuacji na rynkach i kondycji budżetu. Zdaniem części ekonomistów nie warto bowiem wchodzić do ERM2 w sytuacji, gdy Polska nie spełnia zarówno kryteriów fiskalnych, jak i kryterium inflacyjnego z Maastricht.

Ludwik Kotecki wyjaśnił, że zmiana planów wynika z faktu, że obecnie mamy „zupełnie inną sytuacją makroekonomiczną niż ta, która była zakładana jesienią 2008 r.”. Przypomniał, że od7 lipca jesteśmy objęci procedurą nadmiernego deficytu.

Wypowiedź wiceministra nie zaskoczyła inwestorów. Większość analityków jako realny termin przyjęcia wspólnej waluty wskazywała rok 2015. Wczoraj kurs złotego praktycznie nie zmienił się wobec euro.