[b]PKB wzrósł w II kwartale o 1,1 proc. Nie grozi nam już recesja? [/b]
Cieszę się bardzo, że oficjalne dane nie tylko potwierdziły formułowane ostatnio wstępne oceny, ale nawet okazały się lepsze. Nie mogę jednak powiedzieć, że najgorsze już za nami, bo to będzie zależeć w decydującej mierze od uwarunkowań zewnętrznych. Poza tym pozycja prymusa może mieć też negatywne konsekwencje – może osłabiać determinację w podejmowaniu koniecznych działań długookresowych, od których zależeć będzie trwałość ożywienia i powrót na ścieżkę szybkiego wzrostu potencjalnego PKB. Ryzyko zwiększa się ze względu na zbliżające się wybory prezydenckie i parlamentarne.
[b]Inflacja jest dość wysoka... [/b]
Ale paradoksalnie przez ostatnie miesiące inflacja była mechanizmem ułatwiającym dostosowanie gospodarki do kryzysu. Ogólnie, mieliśmy sporo szczęścia i nie popełniliśmy większych błędów, dzięki czemu relatywnie korzystna sytuacja się utrzymuje. Wzrost był w ostatnich latach w miarę zrównoważony i opierał się na kilku „silnikach”. W czasie obecnego kryzysu dodatkowo zadziałały trzy amortyzatory. Mamy co prawda jedną z najwyższych stóp inflacji w Europie, ale płace realne dzięki temu zaczęły rosnąć wolniej. To daje możliwości dostosowań, bez konieczności obniżania płac nominalnych. A to pomaga konsumpcji, bo ludzie mają wrażenie, że nie zarabiają mniej. Gdyby płace realne nie dostosowały się do niższego popytu, to przyrost bezrobocia byłby zapewna większy, choć trzeba pamiętać, że jeszcze ono wzrośnie. Drugi amortyzator to niskie realne stopy procentowe, które pozwalają utrzymać dodatnią akcję kredytową, a trzeba pamiętać, że na świecie mamy do czynienia z kryzysem kredytowym. Trzeci amortyzator to osłabienie złotego, które pomogło eksporterom.
[b]A jak cała sytuacja się przekłada na decyzję RPP? Skoro wzrost inflacji nam pomógł, to jakie powinny być jej działania teraz? [/b]