– Obniżenie deficytu spowoduje, że spadnie także inflacja, kryteria z Maastricht zostaną wiec spełnione za cenę recesji – twierdzi Mirosław Gronicki, były minister finansów. W naszych realiach nie uda się bowiem zrobić tego inaczej, jak poprzez cięcie wydatków. W sytuacji, kiedy 60-70 proc. stanowią wydatki sztywne, będzie to musiało dotyczyć także wydatków inwestycyjnych. Ograniczenie inwestycji zahamuje zaś wzrost gospodarczy, co w momencie, gdy świat dopiero zacznie podnosić się z kryzysu, może się okazać zgubne dla naszego kraju.
Gronicki podkreśla, że także rozpoczęcie zdecydowanych reform nie uchroni nas przed podobnym scenariuszem. – Reformy też kosztują – zapewnia ekonomista. – Dodatkowe koszty dla rolników, wzrost składki rentowej dla przedsiębiorców czy podniesienie podatków pośrednich tak czy inaczej ograniczy popyt.
[srodtytul]Magiczne 3 procent[/srodtytul]
Inna sprawa, że ekonomiści za bardzo nie wierzą w powodzenie szybkiego ograniczania deficytu w sytuacji, gdy za rok czekają nas wybory prezydenckie, a za dwa lata samorządowe. – W naszych realiach obniżenie deficytu o jeden punkt procentowy to będzie wszystko, na co pozwoli sobie rząd – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Nie wyklucza to pokazania na papierze w aktualizacji programu konwergencji ścieżki schodzenia do wymaganych 3 proc. PKB. Jankowiak zaznacza jednak, że rzeczywiste silne ograniczenie deficytu z pewnością bardzo ucieszyłoby rynki finansowe. – To byłby jednak ewenement, dotąd naszym sukcesem było zejście z poziomu deficytu strukturalnego o 2,2 proc. PKB za rządów Jarosława Kaczyńskiego. Tyle tylko, że stało się to bez najmniejszego udziału rządu, za to dzięki bardzo dobrej koniunkturze i rewelacyjnym wpływom do państwowej kasy.Andrzej Rzońca, wiceprezes Forum Obywatelskiego Rozwoju, podkreśla, że ograniczanie deficytu bez wymuszania tego przez rynek może pomóc gospodarce. Nie oznacza to, że rząd nie powinien się podjąć koniecznych i długo oczekiwanych reform. – Zmniejszenie wynagrodzeń w sektorze publicznym i zmniejszenie transferów do sfery socjalnej zmniejszy presję płacową i zwiększy zdolność firm do inwestowania – zapewnia Rzońca.
Jednocześnie ekonomiści podkreślają, że jeśli już osiągniemy wszystkie kryteria i doprowadzimy do przyjęcia euro, to – jak dowodzi raport NBP – możemy się spodziewać chociażby wzrostu bezpośrednich inwestycji zagranicznych. A – jak wyliczają eksperci banku – przyrost inwestycji o 1 proc. powoduje wzrost PKB o 0,8 proc.