Racjonalizacja czy raczej zamach na emerytury?

Choć resorty pracy i finansów przekonują, że na odebraniu 60 proc. składek OFE zyskają i emeryci, i budżet, to rynek źle przyjął najnowsze propozycje

Publikacja: 05.11.2009 07:40

Racjonalizacja czy raczej zamach na emerytury?

Foto: GG Parkiet

Głównym celem drobnej korekty w systemie emerytalnym jest zwiększenie przyszłych emerytur – zapewniała wczoraj na konferencji minister pracy Jolanta Fedak. Podkreśliła, że wciąż każdy ubezpieczony będzie mógł liczyć na indywidualne naliczanie emerytury w I i II filarze. Z szacunków resortów pracy i finansów wynika, że dzięki przesunięciu części składki emerytalnej z OFE do ZUS przyszli emeryci dostaną 47 zł rocznie więcej, a budżet zaoszczędzi około 13 mld zł na dotacjach do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.

[srodtytul]Koniec z błędnym kołem[/srodtytul]

Rząd proponuje, by z dzisiejszej składki na OFE wynoszącej 7,3 proc. podstawy wynagrodzenia do funduszy trafiało tylko 3 proc., czyli 40 proc. tego, co dotychczas. Pozostała część powędruje znów do ZUS, ale na specjalne obligacyjne konto, które co rok będzie waloryzowane przeciętnym oprocentowaniem obligacji.

Autorzy pomysłu przypominają, że OFE muszą obecnie 60 proc. aktywów inwestować w bezpieczne papiery – czyli w praktyce w obligacje skarbowe. Powoduje to błędne koło. Wcześniej Skarb Państwa musi bowiem wyemitować papiery, aby mieć pieniądze na uzupełnienie ubytku w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.

[srodtytul]Przemyślany ruch[/srodtytul]

– To dobrze przygotowana propozycja. Ruch racjonalizatorski. Zarazem część planu rozwoju i konsolidacji finansów publicznych, który przedstawimy do końca tego roku – stwierdził minister finansów Jacek Rostowski. – Zmiana spowoduje, że dług publiczny będzie mniej rósł. Nie daje jednak gwarancji, że nie zostanie przekroczony ostrożnościowy 55-proc. próg długu do PKB – dodał.

Nowa koncepcja została wstępnie skonsultowana – jak zaznaczył Jacek Rostowski – z innymi ministrami. I dobrze, według szefa MF, przyjęta. Paweł Graś, rzecznik rządu, stwierdził tymczasem, że nie jest to oficjalna propozycja rządu, ale jedynie jeden z wielu pomysłów. Z większą rezerwą do pomysłów MPiPS i MF podchodzą ekonomiści. – Oznacza to zwiększenie obciążeń fiskalnych, czyli wzrost podatków bez ich formalnego zwiększenia. To tak, jakby zjeść ciastko i mieć ciastko – mówi Marcin Mróz, główny ekonomista Fortis Banku Polska.

[srodtytul]Duża niewiadoma[/srodtytul]

Złoty nie zareagował wprawdzie spadkiem na plany MF, ale rentowność obligacji wczoraj nieznacznie wzrosła o 2–5 pkt bazowych. Rynek zastanawia się, jaka będzie struktura kupujących rządowe papiery w przyszłości. OFE do tej pory preferowały bowiem długoterminowe papiery. – Gdy była presja na ten typ obligacji, przy jednoczesnych umorzeniach w TFI, OFE były do tej pory jedynym wsparciem – przypominają dilerzy.Analitycy przyznają, że pokusa obniżenia wskaźników deficytu może być dla rządu kusząca – mimo że cierpi nasza wiarygodność. Zwracają jednak uwagę, że szybkie wprowadzenie reformy powodować może chaos regulacyjny. Nie wiadomo bowiem, co z obecnymi limitami inwestycyjnymi OFE.

Przedstawiciele MF zapowiadają tylko, że przy takim wariancie chcą zakazać funduszom inwestowania w obligacje. Szczegółowe rozwiązania muszą być gotowe do połowy 2010 r. – wówczas reforma ma wejść w życie.Ekonomiści BRE sądzą, że cofnięcie części reformy emerytalnej nie spotka się z przychylnymi opiniami agencji ratingowych, ale ryzyko obniżenia ocen dla Polski będzie niewielkie.

Brak OFE wśród kupujących obligacje może być problemem dla Banku Gospodarstwa Krajowego, który emituje obligacje drogowe (fundusze były głównym nabywcą). Wczoraj BGK uplasował pięcioletnie papiery za 1,5 mld zł, przy średniej rentowności 6,07 proc. – o 33 pkt bazowych wyższej niż rentowność rządowych „pięciolatek”.

[ramka][b]Mniejsze ryzyko przekroczenia progu 55 proc. PKB[/b]

Główną korzyścią dla budżetu będą mniejsze dotacje do ZUS i mniejsze emisje obligacji przez rząd – co roku budżet państwa przekazuje do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych dotację, która wynosi dokładnie tyle, ile płacimy składek do otwartych funduszy emerytalnych. Do tej pory było to ponad 130 mld zł. W przyszłym roku ma być ok. 22 mld zł. Na te kwoty rząd emituje obligacje, jest to więc część naszego długu publicznego. Zmniejszając wysokość składek do OFE o 60 proc., o tyle samo zmniejsza swoje potrzeby pożyczkowe. W efekcie spada niebezpieczeństwo przekroczenia przez dług publiczny progu ostrożnościowego na poziomie 55 PKB. Rząd zamierza zmniejszyć składki do OFE o ok. 13 mld zł, czyli o 1 proc. PKB, ale ponieważ chce zmiany wprowadzić od lipca, to „oszczędności” dla długu publicznego wyniosą połowę tej kwoty. MF szacuje dług publiczny na ten rok na ok. 658,8 mld zł, a w przyszłym na 739,1 mld zł (czyli 54,7 proc. PKB)Wzrośnie jednak potencjalny, tzw. ukryty, dług – przed wprowadzeniem reformy emerytalnej ukryty dług publiczny szacowano na ok 300 proc. PKB. Takie były potencjalne zobowiązania państwa z tytułu emerytur i innych świadczeń. Wprowadzenie reformy (z ograniczeniem przywilejów emerytalnych, wcześniejszych emerytur oraz uporządkowaniem systemu mundurowego i rolniczego) miało spowodować zmniejszenie tego zadłużenia do 220 proc. PKB, czyli do 2,79 biliona złotych. Przekazanie teraz ponad 4 pkt proc. składki emerytalnej z OFE do ZUS i przeznaczenie jej na bieżące wydatki emerytalne spowoduje wzrost długu o ok. 1 proc PKB w ciągu roku, czyli da nam w ciągu 50 lat co najmniej połowę wartości PKB, ok. 660 mld zł. [/ramka]

Gospodarka krajowa
NBP w październiku zakupił 7,5 ton złota
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego