Głównym celem drobnej korekty w systemie emerytalnym jest zwiększenie przyszłych emerytur – zapewniała wczoraj na konferencji minister pracy Jolanta Fedak. Podkreśliła, że wciąż każdy ubezpieczony będzie mógł liczyć na indywidualne naliczanie emerytury w I i II filarze. Z szacunków resortów pracy i finansów wynika, że dzięki przesunięciu części składki emerytalnej z OFE do ZUS przyszli emeryci dostaną 47 zł rocznie więcej, a budżet zaoszczędzi około 13 mld zł na dotacjach do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
[srodtytul]Koniec z błędnym kołem[/srodtytul]
Rząd proponuje, by z dzisiejszej składki na OFE wynoszącej 7,3 proc. podstawy wynagrodzenia do funduszy trafiało tylko 3 proc., czyli 40 proc. tego, co dotychczas. Pozostała część powędruje znów do ZUS, ale na specjalne obligacyjne konto, które co rok będzie waloryzowane przeciętnym oprocentowaniem obligacji.
Autorzy pomysłu przypominają, że OFE muszą obecnie 60 proc. aktywów inwestować w bezpieczne papiery – czyli w praktyce w obligacje skarbowe. Powoduje to błędne koło. Wcześniej Skarb Państwa musi bowiem wyemitować papiery, aby mieć pieniądze na uzupełnienie ubytku w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
[srodtytul]Przemyślany ruch[/srodtytul]