Jego zdaniem rząd zbyt często wykorzystuje sytuację kryzysową, by rezygnować z wcześniejszych propozycji. Wciąż nie ma reformy finansów publicznych czy zmian w służbie zdrowia.
– Gdyby na początku premier mniej obiecał, to teraz zapewne można by więcej rząd chwalić – uważa prof. Stanisław Gomułka. Przypomina, że rząd obiecał duży wzrost PKB, przyjęcie euro, przyspieszenie prywatyzacji, ograniczenie biurokracji, reformę zdrowia i kontynuację reformy emerytalnej. – Niewiele z tego udało się osiągnąć, choć okolicznością łagodzącą są kryzys i słabość koalicji PO/PSL – mówi. – Niestety, także dla tego rządu gospodarka nie jest priorytetem – dodaje Adam Czerniak, ekonomista Invest Banku. Ale przyznaje, że ten rząd zrobił dla niej znacznie więcej niż poprzednie. Według niego, co czego teraz kompletnie nie zauważamy, czyli infrastrukturalne inwestycje drogowe dadzą w przyszłości rocznie dodatkowe dochody w wysokości 0,1– 0,15 proc. PKB. Uważa, że dobrą strategią na kryzys było konsekwentne trzymanie się niskiego deficytu budżetowego.
Podobnie uważa Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Nie ma tragedii w finansach publicznych, bo rząd nie dopuścił do rozpasania fiskalnego i zaostrzenia apetytów na wydawanie pieniędzy. Z drugiej strony minister finansów nie potrafił dostosować wydatków do niższych dochodów – mówi.
[ramka]
[link=http://www.rp.pl/artykul/391826.html]Czytaj tez: [b]Kryzys powstrzymał ważne reformy[/b] na rp.pl/ekonomia » [/link]