Na spotkaniu z dziennikarzami analityk przedstawił kilka scenariuszy wzrostu zadłużenia państwa. Według Dybuły, jeśli żadnych zmian nie będzie, to tzw. pierwotny deficyt finansów publicznych (nieuwzględniający wydatków na obsługę długu), który w tym roku wyniesie ok. 3 proc. PKB, za dziesięć lat będzie sięgał 4 proc. PKB.
– Wówczas dla sfinansowania deficytu Polska będzie musiała coraz więcej płacić za obsługę zadłużenia, to zaś ograniczy możliwości naszego wzrostu gospodarczego – powiedział Dybuła. Według jego szacunków, przy braku zmian w polityce fiskalnej tempo wzrostu PKB Polski spadnie za dziesięć lat niemal do zera.
– Nasza sytuacja będzie przypominała to, co obecnie dzieje się w Grecji – stwierdził Dybuła. Agencja Fitch Ratings wczoraj obniżyła rating Grecji do poziomu BBB+, niższego niż obecnie ma Polska.
Według ekonomisty, zmiany w finansach publicznych przed 2012 r., m.in. ze względu na wybory prezydenckie i parlamentarne. Później, jeśli rząd zdecydowałby się na przyjęcie reguły, że deficyt budżetowy może wynikać tylko z kosztów obsługi długu, możemy liczyć na to, że dług publiczny w 2020 r. wyniesie „tylko” ok. 70 proc.
Gdyby zaś rząd zdecydował się na rozwiązanie, które skutkowałoby utrzymywaniem nadwyżki pierwotnej budżetu na stałym poziomie 2 proc. PKB, to w 2020 r. nasz dług publiczny byłby niewiele wyższy od 40 proc. PKB