Roczna inflacja wzrosła w listopadzie do 3,3 proc. z 3,1 proc. w październiku – podał wczoraj Główny Urząd Statystyczny. Dane były zgodne z oczekiwaniami większości analityków rynkowych.
[srodtytul]Decydująca słabość popytu[/srodtytul]
Zdaniem specjalistów, w grudniu, a być może również w styczniu, inflacja znów się podwyższy. Decydujące będą ceny paliw (w przeliczeniu na złote ropa jest obecnie o kilkadziesiąt procent droższa niż rok temu). Ekonomiści są jednak zdania, że od początku przyszłego roku dynamika cen będzie zwalniać. Za niecałe pół roku ceny będą rosły w tempie 2,5 proc. w skali roku – taki właśnie jest cel Rady Polityki Pieniężnej.
– Pod koniec II kwartału możliwa jest obniżka inflacji do 2,3 proc. – ocenił Marcin Mróz, ekonomista Fortis Bank Polska. – Mogą być turbulencje związane np. z cenami regulowanymi, ale generalna tendencja jest oczywista. Zdaniem ekonomisty, presja na wzrost cen będzie bardzo słaba, ponieważ wzrost gospodarczy nadal będzie dość niski. Słabość popytu już teraz korzystnie wpływa na inflację. Inflacja byłaby wyższa, gdyby nie taniejące odzież i obuwie. Spadek cen o 6,2 proc. zmniejszył ogólny wskaźnik dynamiki cen o 0,3 pkt proc. Hamująco na inflację wpływają ceny łączności.
– Inflacja bazowa, czyli po wyłączeniu cen żywności i energii spadła z 2,9 proc. do 2,8 proc., odzwierciedlając stopniowy spadek presji popytowej. Kolejne miesiące powinny przynieść utrzymanie tego trendu, czemu sprzyjać będzie słaby popyt krajowy oraz wygasanie efektu osłabienia złotego na początku tego roku – ocenił Łukasz Wojtkowiak, ekonomista Banku Millennium.