Wczoraj polski dług pobił kolejne rekordy. Oprocentowanie 5-letnich obligacji po raz pierwszy w historii spadło poniżej 3 proc., a 10-letnich – poniżej 3,5 proc.
Wsparcie dla budżetu
Na niskiej rentowności korzysta budżet państwa. – Szacujemy, że w tym roku niższa rentowność wpłynie pozytywnie na wynik budżetu państwa w wysokości co najmniej 1,5 mld zł w stosunku do planu – mówi „Parkietowi" Wojciech Kowalczyk, wiceminister finansów. A według głównego ekonomisty Nordea Bank Piotra Bujaka, może to być nawet nieco więcej, jeśli „rajd na polskie obligacje" utrzyma się do końca roku. W sumie zamiast 43,5 mld zł na obsługę długu budżet może wydać mniej niż 42 mld zł.
Czy takie oszczędności to duża kwota? – W porównaniu z potrzebami państwa, niezbyt wielka – ocenia Mirosław Gronicki, b. minister finansów. – W tym roku dochody budżetu będą o ok. 10–15 mld zł niższe od założeń, więc nawet o 1,5 mld zł niższe wydatki na obsługę zadłużenia, nie ratują kasy państwa – zauważa Gronicki. W stosunku do PKB koszty obsługi zadłużenia mogą spaść z ok. 2,64 proc. do 2,54 proc., ale i tak pozostaną najwyższe od 2006 r.
– Efekt tego, co dzieje się na rynku obligacji teraz, będzie najmocniej widoczny w kolejnych latach. Zakładając, że poziom rentowności będzie zbliżony do obecnego, to największy spadek kosztów obsługi zadłużenia przypadnie na lata 2014–2015 r. – podkreśla minister Kowalczyk.
Na razie bowiem ciążą na nas stare „długi", które zaciągaliśmy, gdy nasze obligacje nie cieszyły się zbytnią popularnością, a inwestorzy żądali całkiem wysokich odsetek. Przykładowo, w październiku 2008 r., oprocentowanie obligacji 5-letnich sięgnęło 7 proc. W 2009 r. spadło co prawda do 5 proc., ale na początku 2011 r. znów podskoczyło do ok. 6 proc. W połowie 2008 r. odsetki dziesięciolatek to 6,6 proc., a początek 2011 r. – 6,3 proc.