Automatyczne wprowadzanie tysięcy zleceń z prędkością nieosiągalną dla człowieka, często bez zważania na cenę i bez wyraźnego zamiaru zawarcia transakcji, to cechy tzw. High Frequency Trading (HFT), czyli handlu wysokich częstotliwości. Wykorzystujący algorytmy upatrują w nich szans na duże zyski, panuje jednak przekonanie, że zarabiają kosztem reszty inwestorów. "Popełniać błędy jest rzeczą ludzką, ale prawdziwy błąd może popełnić tylko komputer" – podkreślał Wiesław Rozłucki, jeden z twórców rynku kapitałowego w Polsce i pierwszy prezes warszawskiej giełdy – "niezależność dziesiątek zleceń ogranicza ryzyko wystąpienia błędów systemowych, komputer nigdy nie wie czy stracił kontrolę nad rzeczywistością". Rozłucki zaznaczył również, że transakcje wysokich częstotliwości zniekształcają obraz rzeczywistości widziany przez pozostałych uczestników rynku i tworzą ryzyko, że giełda może być postrzegana jako kasyno.
Pojawienie się algotradingu, czyli handlu instrumentami finansowymi przez specjalistyczne roboty, to w opinii Ludwika Sobolewskiego zjawisko poważne. – "To nie jest zmiana o charakterze technicznym" – przekonywał prezes GPW – "dopuszczenie automatów zniekształca filozofię giełdy, a fundamentalna zmiana polega na tym, że nie ma decyzji człowieka składającego zlecenie, co redukuje i eliminuje istotę tradycyjnej giełdy jako mechanizmu ustalania wartości przedsiębiorstw". Potwierdzają to dane mówiące nawet o 50 proc. udziale tego typu transakcji w obrotach na giełdach w USA i 30-40 proc. w Europie.
W opinii Wiesława Rozłuckiego istnieją jednak również pewne walory przemawiające na korzyść automatyzacji, chociażby wzmocnienie rynku poprzez różnorodność inwestorów, a także wyeliminowanie emocji w procesie podejmowania decyzji inwestycyjnych. – "Nie jesteśmy entuzjastami, zwłaszcza HFT, ale ludzie podejmują decyzje dalekie od racjonalności". Również Ludwik Sobolewski stwierdził, że sama sprawność techniczna i szybkość nie jest niczym złym. Algotrading może być źródłem dodatkowej płynności, należy jednak dobrać odpowiednie proporcje, aby nie odstraszyć tradycyjnych inwestorów. Obaj prelegenci stwierdzili zgodnie, że powierzyliby w zarządzanie robotom jedynie niewielką część swoich oszczędności.
Marcin Markiewicz, stypendysta Akademii Mediów