To było ostatnie posiedzenie RPP, któremu przewodniczył dotychczasowy prezes NBP Marek Belka. W piątek Sejm prawdopodobnie zaprzysięże jego następcę Adama Glapińskiego, który deklaruje, że będzie namawiał pozostałych członków RPP do utrzymania stóp na obecnym poziomie do czasu, aż będzie trzeba je podwyższyć. Większość ekonomistów uważa, że taka konieczność pojawi się najwcześniej w II połowie 2017 r.
„Rada podtrzymuje ocenę, że w świetle dostępnych danych i prognoz obecny poziom stóp procentowych sprzyja utrzymaniu polskiej gospodarki na ścieżce zrównoważonego wzrostu oraz pozwala zachować równowagę makroekonomiczną" – napisała RPP w komunikacie uzasadniającym środową decyzję. Do poluzowania polityki pieniężnej nie skłoniła jej ani przedłużająca się deflacja – w maju indeks cen konsumpcyjnych (CPI) spadł o 1 proc. rok do roku – ani wyraźne spowolnienie wzrostu gospodarki w I kwartale. PKB powiększył się wtedy o 3 proc. rok do roku, po wzroście o 4,3 proc. w IV kwartale.
RPP podkreśliła, tak jak w poprzednich miesiącach, że deflacja jest skutkiem wcześniejszego spadku cen surowców na globalnych rynkach, na co polska polityka pieniężna nie ma wpływu. Powtórzyła też, że nie widać negatywnego oddziaływania malejących cen na gospodarkę. Z kolei spadek tempa wzrostu PKB w I kwartale RPP uznała za przejściowy.
„Do spowolnienia wzrostu gospodarczego przyczynił się głównie spadek inwestycji związany częściowo z zakończeniem realizacji projektów współfinansowanych ze środków unijnych w ramach poprzedniej perspektywy budżetowej. (...) Biorąc pod uwagę utrzymującą się dobrą sytuację finansową firm i wysokie wykorzystanie ich zdolności produkcyjnych, spadek inwestycji – a zatem również osłabienie wzrostu gospodarczego – na początku br. był prawdopodobnie przejściowy" – wyjaśniła RPP.
Jak przyznał na konferencji prasowej po posiedzeniu Rady Marek Belka, członkowie tego gremium byli zaskoczeni spadkiem wartości inwestycji i zastanawiali się, czy mogło to mieć związek z przedłużającą się deflacją. Przeciwko tej hipotezie przemawia jednak m.in. to, że malejące ceny nie wpływają na razie negatywnie na konsumpcję, a w efekcie rentowność spółek rośnie. W ocenie Belki inwestycje hamuje raczej niepewność przedsiębiorstw dotycząca polityki gospodarczej i fiskalnej, która jednak powinna stopniowo ustępować.