Wynik kończącego się w środę posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej jest już znany. Ostatnie komunikaty tego gremium są jednoznaczne: w tym roku podwyżki stóp procentowych nie będzie. W Radzie dominuje pogląd, że szybki wzrost inflacji – z zera w listopadzie do 2,2 proc. w lutym br. – to zjawisko przejściowe, a wkrótce dynamika cen zacznie hamować. W ten scenariusz zdaje się wpisywać spadek inflacji w marcu do 2 proc.
Rynki słuchają prezesa
Co dalej? Na rynkach finansowych upowszechniło się przekonanie – widoczne m.in. w notowaniach krótkoterminowych obligacji oraz kontraktów na stopę – że RPP nie zaostrzy polityki pieniężnej nawet w 2018 r., a jeśli już, to dokona jednej podwyżki w IV kwartale. To m.in. pokłosie słów prezesa NBP Adama Glapińskiego, który miesiąc temu oświadczył, że w świetle najnowszych prognoz ekonomistów banku centralnego pozostawienie stóp na niezmienionym poziomie przez cały przyszły rok byłoby uzasadnione.
To oznaczałoby – biorąc pod uwagę prognozy pod adresem Rezerwy Federalnej – że za półtora roku stopy procentowe w Polsce byłyby po raz pierwszy w historii niższe niż w USA. Przez cały ten czas stopy byłyby też niższe niż inflacja, czyli w ujęciu realnym byłyby ujemne.
Teoretycznie konsekwencją zmniejszania się różnicy w poziomie stóp procentowych między Polską a USA mógłby być odpływ kapitału z naszego rynku, a w efekcie osłabienie złotego. – Przykład innych krajów OECD, które utrzymywały ujemne stopy realne, pokazuje, że ich poziom nie tłumaczy zbyt dobrze zachowania się kursów walutowych – zauważa jednak Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy. – Jeśli stopy w USA wyraźnie wzrosną, to oczywiście poziom naszych stóp będzie miał większe znaczenie. Ale już teraz widać, że choć rynki wyceniają znaczne podwyżki stóp przez Fed, nie przeszkadza to złotemu się umacniać – zastrzega.
– Różnice w poziomach stóp procentowych między krajami mają znaczenie dla przepływów kapitału, ale raczej nie chodzi tu o stopy krótkoterminowe. Gdy rentowności amerykańskich obligacji dziesięcioletnich rosły (przez całą II połowę ub.r. – red.), zbliżając się do polskich, to kapitał rzeczywiście odpływał z naszego rynku – dodaje Maciej Reluga, członek zarządu BZ WBK i główny ekonomista tej instytucji. A Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ, podkreśla, że notowania złotego i polskich obligacji zależą bardziej od czynników globalnych niż od poziomu stopy referencyjnej NBP.