Rządowy projekt przewiduje zniesienie górnego limitu składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe, powyżej którego obecnie nie płaci się składek (tzw. 30-krotność). Uderzy to w pracodawców i sprawi, że może wzrosnąć skłonność do przechodzenia na samozatrudnienie czy na tzw. umowy śmieciowe. Jednak nie w każdej branży jest to możliwe. Gros globalnych korporacji, które mają rozbudowane wewnętrzne standardy, na taką opcję się nie zdecyduje. Może to dotyczyć m.in. sektora finansowego czy usług doradczych. Ich przedstawiciele oficjalnie wypowiadać się nie chcą, ale nie kryją negatywnego stosunku do planowanych zmian. Podkreślają, że oni sobie poradzą, ale poszkodowana w dłuższej perspektywie będzie cała gospodarka: uderzy to w jej konkurencyjność i pogłębi tzw. lukę kompetencyjną.

Firmy sobie poradzą

W podobnym tonie wypowiadają się eksperci. – Firmy poradzą sobie z tą zmianą tak jak z każdym innym podatkiem. Wliczą go w ceny i przerzucą na konsumentów. Mam tylko nadzieję, że rezultatem zmian nie będzie transferowanie najlepiej zarabiających, a więc i najlepszych, polskich specjalistów do zagranicznych filii, albo wręcz likwidowanie w Polsce wyższych stanowisk i przekazywanie obowiązków do zagranicznych central dużych firm – mówi Konrad Konarski, ekspert z Baker & McKenzie.

Zniesienie limitu odbije się negatywnie na finansach zarówno przedsiębiorców, jak i pracowników. – Biorąc pod uwagę fakt, że uderzy przede wszystkim w kadrę menedżerską, można spodziewać się co najmniej dwóch reakcji – mówi Aneta Jurkiewicz, starszy menedżer z działu usług księgowych i kadrowo-płacowych Mazars. Jako pierwszą reakcję wskazuje negocjacje w celu wyrównania utraconego wynagrodzenia, co wywoła kolejny wzrost kosztów dla pracodawców. Drugim efektem będą decyzje o prowadzeniu własnej działalności gospodarczej przez pracowników.

Skutek będzie odwrotny

Już dzisiaj samozatrudnienie jest najpopularniejszą formą zatrudnienia dla osób zarabiających powyżej 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce.

– Główną zachętą jest różnica w wysokości 13 proc. w stawce podatkowej, mającej zastosowanie do dochodów powyżej 85 tys. zł rocznie – podkreśla Grzegorz Nowaczyk, adwokat w Clifford Chance. Dodaje, że wszelkie zmiany, które planuje rząd, powinny być wprowadzane z wyprzedzeniem pozwalającym przedsiębiorcom na dostosowanie się do nowej sytuacji. – Proponowana obecnie zmiana przyniesie dokładnie odwrotny skutek. W efekcie nie zdziwię się, jeśli w 2018 r. dobrze zarabiający na umowach o pracę zatrudnieni będą tylko tam, gdzie taka forma zatrudnienia wymagana jest przez przepisy prawa lub wymagania regulatora (np. KNF) – reasumuje ekspert.