Dotychczas troską ministrów finansów były zwykle słabe dochody z podatków, a pojawiające się oszczędności z ulgą przeznaczano na zmniejszenie dziury w kasie państwa. Tymczasem obecny minister finansów Mateusz Morawiecki może się cieszyć wyjątkowo komfortową sytuacją, bo w tegorocznym budżecie zarówno wpływy, jak i wydatki układają się nadzwyczaj korzystnie.
Naturalne oszczędności
Dochody na koniec roku mogłyby przynieść ok. 18 mld zł więcej, niż planowano, z czego 10 mld zł z VAT, a ok. 8 mld zł z rekordowo wysokiego zysku NBP. Z kolei wydatki – jak wynika z naszych szacunków – mogłyby być o 20–30 mld zł niższe od założonych. Byłby to jeden z najwyższych poziomów oszczędności w ciągu ostatnich dziesięciu lat; więcej, bo 31 mld zł, było tylko w 2008 r., gdy z ogromnym opóźnieniem wydatkowano fundusze UE.
Skąd tak duże potencjalne oszczędności? Najpoważniejszym ich źródłem może być zmniejszenie budżetowej dotacji do ubezpieczeń społecznych. Już od kilku miesięcy resort finansów informuje, że ze względu na stosunkowo wysokie wpływy ze składek FUS nie potrzebuje tak dużego wsparcia, jak planowano. Według szacunków „Parkietu" w sumie na koniec roku na tego typu dotacjach budżet może zaoszczędzić 10–15 mld zł. Z kolei składka do UE (to już wiadomo na pewno) będzie o 2,4 mld zł niższa.
6–12 mld zł może się pojawić jako tzw. naturalne oszczędności. Z szacunków Ministerstwa Finansów, wynika że w ciągu ostatnich dziesięciu lat średnio wynosiły one 3,2 proc. założonych wydatków (w 2017 r. dałoby to właśnie 12 mld zł).