Sprężyna inflacji może nagle puścić

Gościem Grzegorza Siemionczyka w „Prosto z Parkietu” był Marcin Mrowiec, główny ekonomista Banku Pekao.

Publikacja: 14.03.2018 17:04

Prezes NBP Adam Glapiński ocenił, że w świetle nowych prognoz tej instytucji uzasadnione mogłoby być utrzymywanie stóp procentowych na rekordowo niskim poziomie nawet w 2020 r. Te prognozy są wiarygodne?

Jeśli chodzi o tempo wzrostu PKB, to wydają się rozsądne. My spodziewamy się wprawdzie w latach 2019–2020 nieco wolniejszego wzrostu gospodarki (NBP mówi o 3,6–3,8 proc.), ale to różnica niewielka. Natomiast prognozy zakładające, że inflacja przyspieszy do 3 proc. i na tym poziomie się ustabilizuje, bazują na serii optymistycznych założeń. Analitycy NBP zakładają np. znaczący wzrost aktywności zawodowej, o co w perspektywie zaledwie dwóch lat może być trudno.

Zatrudnienie w Polsce nie będzie już rosło?

Nie wiem, co miałoby ten dopływ pracowników zapewniać. Moim zdaniem w 2020 r. pracujących będzie już raczej ubywało, biorąc pod uwagę obniżony wiek emerytalny. A bez wzrostu zatrudnienia nie będzie możliwy zakładany przez NBP wzrost produktu potencjalnego. Tymczasem już teraz luka popytowa (różnica między potencjalnym PKB, tzn. możliwym do osiągnięcia przy pełnym wykorzystaniu mocy wytwórczych, a rzeczywistym – red.) jest domknięta. A przed nami kilka lat wzrostu PKB szybszego niż wzrost produktu potencjalnego, co będzie miało oczywiste implikacje inflacyjne, których w prognozach NBP nie widać. Mimo to zakładają one wzrost inflacji do 3 proc., czyli powyżej celu NBP (2,5 proc. rocznie – red.). Dlatego zaskakuje mnie, że RPP z taką swobodą sygnalizuje, że stopy będą stabilne nawet do 2020 r.

RPP powinna wkrótce podnieść stopy?

Nie, argumentem przeciwko podnoszeniu stóp, a nawet sygnalizowaniu rychłych podwyżek, jest polityka Europejskiego Banku Centralnego. Gdyby RPP zaczęła zapowiadać podwyżki stóp dużo wcześniejsze, niż EBC, ryzykowałaby, że dojdzie do dużego napływu kapitału do Polski i umocnienia złotego, co mogłoby podciąć sferę realną. Uważam jednak, że w sytuacji dużej niepewności co do inflacji należałoby zachować ostrożność w formułowaniu sądów, jak długo stopy będą bez zmian. Scenariusz inflacyjny z prognoz NBP to najłagodniejszy z możliwych. Wprawdzie jak dotąd silny wzrost gospodarczy i narastająca presja płacowa w zaskakująco małym stopniu przekładała się na inflację, ale to nie jest dane raz na zawsze. Ta sprężyna jest już dociśnięta mocno i może w pewnym momencie puścić, zwłaszcza jeśli ruszą inwestycje sektora prywatnego.

Spodziewasz się, że wystąpi tzw. efekt butelki ketchupu?

Prawdopodobieństwo tego zjawiska według mnie jest coraz większe. Dynamika cen zwykle zaskakuje w kierunku trendu. Deflacja, która miała utrzymać się dwa, trzy miesiące, wytrwała niemal trzy lata. Wrócę jeszcze do kwestii inwestycji prywatnych. One w IV kwartale prawdopodobnie zaczęły niemrawo rosnąć. Jest szansa na to, że w najbliższych miesiącach przyspieszą. To będzie miało wpływ na rynek pracy, na którym brakuje specjalistów. Dla poszukujących ich firm jedyną możliwością będzie podkupowanie pracowników u konkurencji.

NBP uważa, że wzrost płac ustabilizuje się na poziomie z IV kwartale 2017 r., czyli blisko 7 proc. rocznie. Przyczynić ma się do tego m.in. stały napływ imigrantów z Ukrainy.

To jest niepewne, a bez założenia, że do Polski co roku będzie przyjeżdżało 200–300 tys. nowych pracowników z Ukrainy, dynamika płac i cen kształtowałaby się inaczej, niż prognozuje NBP. Dodatkowo, NBP oczekuje, że stopa bezrobocia (liczona na podstawie Badań Aktywności Ekonomicznej Ludności – red.) będzie malała do 3,3 proc. To oznaczałoby, że duża część bezrobotnych zostanie zatrudniona. Ale ilu z nich ma rzeczywiście kwalifikacje interesujące pracodawców? I gdzie oni są, bo bezrobocie to w dużej mierze zjawisko regionalne. Niewykluczone, że bezrobocie nie będzie już malało. Jeśli dobra koniunktura w Polsce i na świecie będzie się utrzymywała, a firmy będą w związku z tym chciały inwestować, będą musiały podnosić płace.

A może inwestycje pomogą firmom ograniczyć popyt na prace i w efekcie zmniejszą presję płacową?

W perspektywie kilku lat może tak się stać, ale to będzie zależało od skali inwestycji automatyzujących, eliminujących czynnik pracy ludzkiej. Moim zdaniem poziom płac w Polsce wciąż nie jest tak wysoki, żeby firmy masowo podejmowały takie inwestycje.

A gdyby jednak wzrost płac nie przyspieszał, to wystarczyłoby, żeby ustabilizowała się też inflacja?

Niekoniecznie. Firmy brały na siebie w ostatnich latach znaczną część wzrostu płac, obniżając marże. Wielu z nich już się kończy miejsce na takie działania i będą musiały podnosić ceny. Takich firm będzie przybywało.

Co się stanie, jeśli Rada nie podniesie stóp, a inflacja wyskoczy powyżej celu? Można argumentować, że po blisko trzech latach deflacji tolerowanie inflacji powyżej celu przez pewien czas byłoby uzasadnione.

Gdybyśmy mieli pewność, że inflacja przez rok będzie blisko górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń, a potem spadnie, to pozostawienie stóp bez zmian mogłoby nie mieć poważnych negatywnych konsekwencji. Ale nawet to oznaczałoby pogłębienie ujemnych realnych stóp procentowych, co nasiliłoby proces wyciekania oszczędności z banków na rynek nieruchomości. Ten rynek obecnie zachowuje się w miarę stabilnie, nie widać na nim bańki cenowej, ale jest sztucznie stymulowany przez politykę pieniężną. Dopuszczenie podwyższonej inflacji, szczególnie przez dłuższy czas, mogłoby też utrwalić przekonanie, że w obecnym składzie Rada nie podniesie stóp w żadnych okolicznościach. A to miałoby negatywne konsekwencje dla poczucia stabilności w gospodarce.

Gospodarka krajowa
NBP w październiku zakupił 7,5 ton złota
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego