Prezes NBP Adam Glapiński ocenił, że w świetle nowych prognoz tej instytucji uzasadnione mogłoby być utrzymywanie stóp procentowych na rekordowo niskim poziomie nawet w 2020 r. Te prognozy są wiarygodne?
Jeśli chodzi o tempo wzrostu PKB, to wydają się rozsądne. My spodziewamy się wprawdzie w latach 2019–2020 nieco wolniejszego wzrostu gospodarki (NBP mówi o 3,6–3,8 proc.), ale to różnica niewielka. Natomiast prognozy zakładające, że inflacja przyspieszy do 3 proc. i na tym poziomie się ustabilizuje, bazują na serii optymistycznych założeń. Analitycy NBP zakładają np. znaczący wzrost aktywności zawodowej, o co w perspektywie zaledwie dwóch lat może być trudno.
Zatrudnienie w Polsce nie będzie już rosło?
Nie wiem, co miałoby ten dopływ pracowników zapewniać. Moim zdaniem w 2020 r. pracujących będzie już raczej ubywało, biorąc pod uwagę obniżony wiek emerytalny. A bez wzrostu zatrudnienia nie będzie możliwy zakładany przez NBP wzrost produktu potencjalnego. Tymczasem już teraz luka popytowa (różnica między potencjalnym PKB, tzn. możliwym do osiągnięcia przy pełnym wykorzystaniu mocy wytwórczych, a rzeczywistym – red.) jest domknięta. A przed nami kilka lat wzrostu PKB szybszego niż wzrost produktu potencjalnego, co będzie miało oczywiste implikacje inflacyjne, których w prognozach NBP nie widać. Mimo to zakładają one wzrost inflacji do 3 proc., czyli powyżej celu NBP (2,5 proc. rocznie – red.). Dlatego zaskakuje mnie, że RPP z taką swobodą sygnalizuje, że stopy będą stabilne nawet do 2020 r.