Ekonomiści szacują, że inflacja bazowa, nie obejmująca cen żywności i energii, a przez to lepiej oddając tendencje cenowe w krajowej gospodarce, wyniosła w czerwcu 0,5-0,6 proc. rok do roku, po 0,5 proc. w maju.
O tym, że w gospodarce wciąż nie widać presji inflacyjnej, świadczy również to, że za wzrostem inflacji CPI stoją głównie ceny towarów. Podrożały one w czerwcu o 2,2 proc. rok do roku, po 1,8 proc. w maju. Wzrost cen usług też przyspieszył, ale tylko do 1,4 proc. rok do roku, z 1,3 proc. w maju.
Większość ekonomistów uważa, że inflacja może jeszcze wzrosnąć w lipcu, ale później zacznie maleć, a pod koniec roku może znaleźć się w okolicy zaledwie 1 proc. rocznie. Będzie to efekt wyhamowania wzrostu cen żywności w związku z wysoką bazą odniesienia sprzed roku. Jednocześnie przyspieszać powinna inflacja bazowa.
„Inflacja bazowa będzie rosła w kolejnych miesiącach m.in. na skutek wyższych cen paliw (tzw. efekt drugiej rundy – red.), ale wyraźniejszego jej przyspieszenia spodziewamy się dopiero w przyszłym roku, gdy na procesy inflacyjne będzie oddziaływało tegoroczne osłabienie złotego" – napisali w komentarzu ekonomiści PKO BP.
Nowe prognozy Departamentu Analiz Ekonomicznych NBP wskazują, że inflacja w tym roku średnio będzie wynosiła 1,8 proc., po 2 proc. w 2017 r. W kolejnych dwóch latach będzie już wyższa, na poziomie średnio 2,7 proc. rocznie. To jednak sugeruje, że aż do końca 2020 r. nie przekroczy górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od celu NBP (1,5-3,5 proc.). Prezes tej instytucji Adam Glapiński powiedział w środę, że w świetle tych prognoz stopy procentowe w Polsce mogą pozostać na obecnym, rekordowo niskim poziomie do końca 2020 r.