W pierwszych dwóch miesiącach br. przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw, obejmującym firmy z co najmniej dziesięcioma pracownikami, zwiększało się w tempie 7,6 proc. rok do roku. Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie szacowali, że w marcu dynamika wynagrodzeń wróciła do ubiegłorocznej średniej na poziomie 7,1 proc. Dlaczego spadła bardziej? – Uważamy, że był to efekt przesunięć w wypłatach premii w niektórych branżach, a nie trwałego zmniejszenia presji na wzrost wynagrodzeń – ocenił Krystian Jaworski, ekonomista z banku Credit Agricole. Według niego marcowy odczyt potwierdza jednak, że – wbrew temu, co sugerowały dane z poprzednich dwóch miesięcy – ten rok nie przyniesie istotnego przyspieszenia wzrostu płac. Jak tłumaczy, hamująco na wzrost płac będą wpływały m.in. niska inflacja u głównych partnerów handlowych Polski, która utrudnia firmom eksportowym poprawę marż, a także rosnące pozapłacowe koszty pracy (w związku z PPK i późniejszym zniesieniem limitu składek na ubezpieczenia społeczne).
Część ekonomistów spodziewa się też, że słabł będzie popyt na pracowników z powodu malejącego tempa wzrostu gospodarki oraz ograniczania przez firmy pracochłonności produkcji. Ale w marcu popyt na pracę był zaskakująco solidny: zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw zwiększyło się o niemal 16 tys. osób. W historii danych GUS tylko raz zatrudnienie w marcu wzrosło bardziej: w 2007 r., gdy gospodarka była rozgrzana do czerwoności, a stopa bezrobocia przekraczała 14 proc. Średnio w ostatnich trzech latach (pomijając stycznie, gdy dane są zaburzone) liczba pracujących w sektorze przedsiębiorstw zwiększała się o 7 tys. miesięcznie.
Realny fundusz płac (wynagrodzenia ogółu pracujących skorygowane o wpływ inflacji) w sektorze przedsiębiorstw wzrósł w marcu o 7,2 proc., najmniej od dwóch lat. Zdaniem ekonomistów mBanku nie grozi to jednak istotnym wyhamowaniem wzrostu konsumpcji, którą wspierały będą dodatkowo transfery socjalne. GS