Kwiecień był już czwartym z rzędu miesiącem, w którym tempo wzrostu produkcji przebiło oczekiwania większości ankietowanych przez „Parkiet" ekonomistów. Przeciętnie spodziewali się oni odczytu na poziomie 8,1 proc.
W marcu produkcja zwiększyła się o 5,6 proc. rok do roku, ale wtedy aktywność w przemyśle tłumił niekorzystny kład kalendarza: marzec liczył o jeden dzień roboczy mniej, niż w 2018 r. Kwiecień z kolei miał w tym roku o jeden dzień roboczy więcej, niż przed rokiem. Po wyeliminowaniu tego rodzaju czynników o charakterze sezonowym wzrost produkcji w kwietniu nieco zwolnił: z 7,8 proc. w marcu do 6,5 proc. w kwietniu.
To jednak nadal bardzo dobry wynik, szczególnie na tle słabej koniunktury w przemyśle strefy euro. W Niemczech, które są głównym odbiorcą polskiego eksportu, produkcja od kilku miesięcy maleje. Mimo to polskie firmy zorientowane na eksport radzą sobie nawet lepiej, niż ogół firm produkcyjnych. Tak można interpretować ponadprzeciętne tempo wzrostu produkcji sprzętu transportowego (22,3 proc. rok do roku, po 37,4 proc. w marcu), urządzeń elektrycznych (26,6 proc., po 15,4 proc.).
Średnio w pierwszych czterech miesiącach br. produkcja sprzedana polskiego przemysłu rosła w tempie 6,9 proc. rok do roku, po 6 proc. w 2018 r. i 6,5 proc. w 2017 r., choć dwa ostatnie lata były dla tego sektora bardzo udane.
Środowe dane GUS sugerują, że jednym z czynników, które wspierają koniunkturę w polskim przemyśle, jest boom budowlany. Bardzo szybko rośnie bowiem produkcja materiałów wykorzystywanych w budownictwie.