Po trzech kwartałach deficyt w kasie państwa sięgnął zaledwie 1,8 mld zł. To nawet prawie 200 mln zł mniej niż w okresie styczeń–sierpień, choć ruszyły już wypłaty dodatków w ramach rozszerzonego na każde dziecko programu 500+, które w tym roku pochłonąć ma dodatkowe, nieplanowane wcześniej w budżecie 10 mld zł. Deficyt jest też niski, jeśli wziąć pod uwagę, że w I połowie roku emeryci dostali tzw. trzynastkę, co kosztowało ok. 8,5 mld zł netto, a również tego wydatku nie zaplanowano w ustawie budżetowej.
Za stosunkowo dobrą sytuację budżetu odpowiada głównie dobra koniunktura na rynku pracy oraz powściągliwość w wydatkach budżetu. Dzięki koniunkturze dochody z podatków rosną w solidnym tempie (z CIT i PIT nawet w dwucyfrowym), składki do ZUS płyną zaś na tyle szerokim strumieniem, że wypłata 13. emerytury przez Fundusz Ubezpieczeń Społecznych odbyła się bez dodatkowego finansowania.
– Prawdziwa rozgrywka budżetowa to jednak ostatnie miesiące roku – komentuje Karol Pogorzelski, ekonomista ING Banku Śląskiego. – Wówczas realizowanych jest najwięcej wydatków i rozstrzyga się wysokość deficytu – wyjaśnia. Dopiero w ostatnim kwartale w pełni ujawni się też wysokość wydatków na rozszerzone 500+, a także wysokość ubytków w dochodach z PIT w efekcie reformy tego podatku. Zdaniem Pogorzelskiego budżet zamknie cały 2019 r. deficytem w wysokości ok. 20 mld zł. Limit w ustawie budżetowej wynosi zaś 28,4 mld zł.
W nadchodzących miesiącach będziemy też mogli obserwować ciekawą grę o plan na 2020 r. Rządowy projekt, którym wkrótce powinien zająć się nowy Sejm, zakłada równowagę między dochodami i wydatkami w kasie państwa. Tymczasem po przesłaniu tego projektu do Sejmu pojawiło się kilka nowych pomysłów, które mogą tę równowagę zburzyć.