Spór między USA a Chinami to szansa dla polskich eksporterów

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu „Prosto z parkietu” był Michał H. Mrożek, dyrektor generalny HSBC Polska.

Publikacja: 18.12.2019 17:08

Spór między USA a Chinami to szansa dla polskich eksporterów

Foto: parkiet.com

Wartość polskiego  eksportu towarów, licząc w euro, w pierwszych dziesięciu miesiącach br. wzrosła o 5,3 proc. rok do roku. Biorąc pod uwagę to, że globalne obroty handlowe praktycznie nie rosną, to zadziwiająco dobry wynik. A jeśli uwzględnić jeszcze usługi, polski eksport rośnie w spektakularnym tempie. Efekty widzieliśmy w III kwartale. Tzw. eksport netto dodał wtedy do wzrostu PKB 0,8 pkt proc. Bez tego PKB urósłby o zaledwie 3,1 proc. rok do roku. Skąd ta odporność naszego eksportu na globalne spowolnienie w handlu?

Globalne obroty handlowe rosną w tempie około 1,5 proc. rocznie. To odzwierciedlenie spowolnienia wzrostu gospodarczego, na które nakłada się jeszcze wojna handlowa, która nie tylko powoduje niepewność wśród firm, ale ma też już pewne wymierne negatywne efekty. To, że w tych trudnych warunkach polskim eksporterom udaje się dobrze funkcjonować, ma kilka przyczyn. Jeśli weźmiemy pod uwagę tylko nasz eksport do innych krajów UE, jest on bardziej zdywersyfikowany niż u naszych sąsiadów. Nasz udział w międzynarodowych łańcuchach dostaw nie jest silnie związany z jednym czy dwoma sektorami, np. z motoryzacyjnym. Do tego, w naszym eksporcie jest coraz więcej usług i coraz więcej dóbr finalnych. A w przypadku największego z docelowych rynków zbytu, Niemiec, konsumpcja rośnie w przyzwoitym tempie, spowolnienie dotyczy głównie popytu zagranicznego na produkty niemieckie. Jednocześnie niemiecki konsument wobec pogorszenia koniunktury może poszukiwać produktów równie dobrej jakości, ale tańszych niż zwykle. Polscy dostawcy są zaś znani właśnie z tego, że oferują dobrą jakość w dobrych cenach. Dywersyfikacja polskiego eksportu polega też na wychodzeniu poza UE. Sprzedaż polskich towarów do USA rośnie obecnie w tempie 11 proc. rocznie, do Chin jeszcze szybciej.

Spowolnienie w Niemczech, jak pan zauważył, jest w dużej mierze spowodowane osłabieniem popytu z Chin. Jak to możliwe, że jednocześnie polski eksport do Chin szybko rośnie?

To wciąż częściowo efekt niskiej bazy odniesienia. Nasz eksport na ten rynek ma też inną strukturę niż np. eksport Niemiec, dominują w nim wciąż miedź i maszyny, np. górnicze. Ale w ub.r. o ponad 70 proc. zwiększyła się w Chinach sprzedaż polskiej żywności.

Czy to można tłumaczyć wojną handlową między USA a Chinami? Ta hipoteza narzuca się w związku z tym, że eksport do USA też szybko rośnie. Łatwo o wniosek, że Polska jest beneficjentem tego konfliktu na zasadzie „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta".

Spór między USA i Chinami bez wątpienia jest szansą dla polskich eksporterów. Widzimy konkretne przykłady tego, że Chiny szukają nowych źródeł dostaw, w tym w Europie, w miejsce dostaw z USA. Dotyczy to m.in. właśnie żywności. Polska zasłużyła już tutaj na miano solidnego, wiarygodnego partnera. Pełne wykorzystanie tego okna możliwości, które pojawia się w związku ze sporem między USA, wymaga skutecznej dyplomacji gospodarczej. Nie chodzi tylko o to, że zdarzają się wciąż problemy z dopuszczaniem pewnych polskich produktów na chiński rynek, ale też o to, że polscy eksporterzy – szczególnie ci mniejsi, którzy nie mogą korzystać z usług dużych firm konsultingowych – potrzebują pomocy w rozpoznaniu, jakie możliwości pojawiają się w globalnych łańcuchach dostaw. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden efekt niepewności w globalnym handlu. Niektóre chińskie firmy, np. z branży elektronicznej, już inwestują w budowę mocy wytwórczych w Polsce, aby stąd zaopatrywać rynki europejskie. To ich reakcja na pogorszenie perspektyw sprzedaży do USA.

Ten sam podażowy wpływ na polski eksport, tylko że usług, zdaje się wywierać brexit. W Polsce pojawiają się inwestycje, które dawniej trafiłyby na Wyspy, a to dynamizuje polski eksport usług.

To prawda. Centra usług wspólnych, które poszukują możliwości działania na tzw. kontynencie, jak Brytyjczycy mówią o reszcie Europy, w dużej mierze powstają właśnie u nas. Polska jest już trzecim krajem na świecie – po Indiach i Filipinach – pod względem liczby zatrudnionych w tego rodzaju centrach. Jest ich około 300 tys. Cieszę się, że dużym pracodawcą w tej branży jest HSBC, który w krakowskim centrum usług wspólnych zatrudnia 3 tys. osób.

Wedle ostatnich doniesień USA i Chiny doszły już do porozumienia. Czy jeśli faktycznie zawrą rozejm, zamknie się okno możliwości dla polskich eksporterów, które pojawiło się w związku z wojną handlową?

Nie sądzę. Cieszę się z tego wstępnego porozumienia i oczekuję, że w nowym roku zostanie faktycznie podpisane. Entuzjastycznie zareagowały też rynki finansowe. Ale nasi analitycy wykazują pewną ostrożność. Po pierwsze, to jest pierwsza faza porozumienia, po jej podpisaniu będzie oczekiwanie na drugą fazę. Po drugie, wiele ceł wprowadzonych w ostatnich latach zostanie prawdopodobnie utrzymanych. Te zjawiska, o których mówiliśmy, np. poszukiwanie przez chińskie i amerykańskie firmy alternatywnych dostawców, będą się więc utrzymywały.

Wspomniał pan o tym, że rozwój eksportu do Chin wymaga skutecznej dyplomacji. Z jakimi problemami muszą się mierzyć polskie firmy, które chcą wejść na tamtejszy rynek?

W przypadku Chin ważne jest to, aby tamtejsze firmy – nawet prywatne – czuły przyzwolenie na współpracę z podmiotami z Polski. Choćby z tego powodu potrzebne są dyskusje na poziomie międzyrządowym. Dobrze było to widać po silnym rozwoju relacji biznesowych po wizycie prezydenta Dudy w Chinach (w 2015 r. – red.) i prezydenta Chin Xi Jinpinga w Polsce (w 2016 r. – red.). Te wizyty dały jasny sygnał, że jest wzajemna otwartość na handel i inwestycje, ale tego rodzaju dyskusje trzeba kontynuować.

Jakimi rynkami poza Chinami interesują się polskie firmy, a jakimi powinny się interesować?

W naszym dorocznym badaniu Navigator ponad 80 proc. spośród 200 ankietowanych firm z Polski wykazywało ostrożny optymizm, jeśli chodzi o perspektywy rozwoju w najbliższych pięciu latach. W dużej mierze tłumaczyły to możliwościami dywersyfikacji eksportu poza unijne rynki. Polskie firmy wykazują zainteresowanie eksportem na Bliski Wschód, do Azji ale też USA. W tym ostatnim przypadku szybki wzrost eksportu to częściowo efekt udziału polskich firm w globalnych łańcuchach dostaw, np. w przemyśle lotniczym, a coraz wyższa pozycja w tych łańcuchach otwiera szerzej drzwi do amerykańskiego rynku. Dobre perspektywy ma eksport mebli, elektroniki i znów żywności. Mówiąc o eksporcie warto jednak wspomnieć też o imporcie, bo często jedno wiąże się z drugim. Skuteczni polscy eksporterzy, działający na wymagających rynkach zachodniej Europy, korzystają często z tego, że mają atrakcyjne źródła dostaw z Azji. Pewne łańcuchy dostaw przesuwają się z Chin do Wietnamu, a nawet Bangladeszu. I polskie firmy, np. w przemyśle odzieżowym, też z tego korzystają. Zwiększyły się również możliwości dostaw z Turcji dzięki jej umowie handlowej z UE.

Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński
Gospodarka krajowa
Ireneusz Dąbrowski, RPP: Rząd sam sobie skomplikował sytuację