Wcześniej przez trzy miesiące z rzędu produkcja budowlana malała, co było najdłuższą złą passą od 2016 r. W grudniu spadła o 3,3 proc., a ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie szacowali, że w styczniu zmalała o 2,1 proc. rok do roku.
Tylko jeden z 25 uczestników ankiety oczekiwał tak wyraźnego odbicia produkcji budowlanej na początku br. Większość zakładała, że aktywność w budownictwie tłumił będzie choćby niekorzystny układ kalendarza (styczeń liczył o jeden dzień roboczy mniej niż przed rokiem).
Po wyeliminowaniu czynników o charakterze sezonowym i kalendarzowym produkcja budowlana w styczniu skoczyła o 8,7 proc. rok do roku, po zniżce o 3,1 proc. w grudniu.
Skąd ta niespodzianka? Częściowo może być to efekt nadrabiania przez firmy budowlane zaległości z grudnia, gdy układ kalendarza zachęcał do długich urlopów i przerw na budowach. Kluczową rolę odegrała jednak wyjątkowo ciepła i łagodna zima. – Stan pogody sprzyjał pracom budowlanym w stopniu nienotowanym nigdy w historii tych danych – napisali w komentarzu ekonomiści z mBanku. – Dodatkowym tego potwierdzeniem może być to, że w badaniach koniunktury GUS rekordowo niski jest odsetek przedsiębiorstw zgłaszających pogodę jako barierę działalności – dodali.
Według ekonomistów z mBanku styczniowego wystrzału produkcji budowlanej nie należy traktować jako zapowiedzi zmiany trendu. Aktywność w budownictwie nadal będzie bowiem tłumiona przez oczekiwany przez nich spadek inwestycji publicznych, szczególnie infrastrukturalnych i samorządowych.