To nowe prognozy ekonomistów mBanku, którzy zaledwie tydzień temu liczyli na to, że epidemia wywoła w Polsce krótkotrwałą i płytką recesję, a w rezultacie w całym 2020 r. gospodarka skurczy się tylko o 0,3 proc. Co skłoniło ich do porzucenia tamtego, jak wówczas przyznawali, optymistycznego scenariusza? „Znamy już skalę ograniczenia konsumpcji. Z danych o faktycznych transakcjach (płatności kartami – red.) wynika, że 1/3 konsumpcji wyparowała po wprowadzeniu stanu epidemicznego w połowie marca i tak pozostanie co najmniej do końca kwietnia" – napisali w czwartkowym raporcie. Jak dodali, nawet gdy ograniczenia wprowadzone w Polsce w celu stłumienia epidemii Covid-19 zostaną zniesione, konsumpcja szybko się nie odbuduje. „Zakończenie rynku pracownika, konieczność odbudowy oszczędności oraz zmiany preferencji wydatkowych spowodują, że konsumpcja będzie odbijać bardzo powoli. Lata konsolidacji fiskalnej nie pozwolą na wsparcie konsumpcji dodatkowymi transferami. Rynek pracownika zniknie" – wyjaśnili ekonomiści mBanku.
W ich ocenie tzw. tarcza antykryzysowa, czyli rządowe wsparcie dla dotkniętych kryzysem firm, nie zapobiegnie fali zwolnień i upadłości, tylko ją ograniczy. „Cześć firm zdecyduje się na ograniczenie lub zaniechanie działalności, przeczuwając nadchodzące zmiany popytu oraz struktury gospodarki. Szacujemy, że do końca roku pracę stracić może około 1,5 mln ludzi". To oznaczałoby wzrost stopy bezrobocia rejestrowanego do końca br. do 13 proc. z 5,5 proc. w lutym. Tak wysoko wskaźnik ten był poprzednio w kwietniu 2014 r. W rezultacie wydatki konsumpcyjne (w ujęciu realnym) jeszcze pod koniec 2021 r. będą o co najmniej 5 proc. poniżej poziomu z końca 2019 r. Inwestycje i eksport mają szansę wrócić do poziomu sprzed kryzysu nieco szybciej.
Nowe prognozy ekonomistów mBanku należą do pesymistycznych. Większość ekonomistów spodziewa się spadku PKB w 2020 r. o około 2–3 proc. i znacznie mniejszego skoku bezrobocia. GS