To efekt tzw. tarczy antykryzysowej, czyli np. zwolnienia ze składek ZUS czy dopłat do wynagrodzeń pracowników, ale też ogromnych ubytków w podatkach i innych dochodach. Zadłużenie sektora (liczone według metodologii unijnej) może zaś, wedle agencji Standard & Poors, skoczyć do 54,1 proc. PKB z ok. 46 proc. PKB w 2019 r.
Znaczący wzrost długu oczekiwany jest także w 2021 r., bo wówczas w finansach publicznych uwidoczni się efekt tzw. tarczy finansowej (czyli pożyczek dla firm o wartości 100 mld zł, z czego ok. 60 proc. zostanie umorzonych). Finansowanie tych pożyczek ma się odbywać poza sektorem finansów publicznych (PFR ma wyemitować obligacje, które pośrednio skupi NBP), jednak już ich umorzenie będzie traktowane jako dług publiczny. Centrum Monitoringu Sytuacji Gospodarczej przy Radzie Przedsiębiorczości wyliczyło, że tarcza finansowa zwiększy dług (w ujęciu unijnym) o kolejne 4,4 proc. PKB, a deficyt – o dalsze 2,7 proc. PKB.
Taki wzrost przy osłabieniu złotego oznacza zaś ryzyko, że nasz dług publiczny (liczony według ujęcia krajowego) przekroczy w roku 2021 dopuszczalne limity – zarówno ustawowy próg ostrożnościowy wynoszący 55 proc. PKB jak i limit konstytucyjny – 60 proc. PKB – ocenia CMSG. Tego ryzyka rząd nie powinien zaś ignorować. Dlatego ich zdaniem rząd powinien szybko przygotować ocenę stanu finansów publicznych do 2023 r., pokazując jak realizacja różnych tarcz wpłynie na takie wskaźniki, jak kurs walutowy, koszty obsługi zadłużania, poziom zadłużenia, wiarygodność kredytową Polski itp. – W świetle takiej oceny potrzebne może być wycofanie się z dodatkowych emerytur, 13. i 14., oraz z silnego podniesienia płacy minimalnej oraz generalny przegląd strony wydatkowej, aby uniknąć konieczności wzrostu podatków w przyszłości – uważa też CMSG.
– Brak określonej polityki makroekonomicznej sprowadzi nas za dwa, trzy lata na manowce – wtóruje też Wojciech Warski z Team Europe. – Manewry z tarczą finansową w celu obejście konstytucyjnych progów ostrożnościowych prowadzą według mnie do scenariusza greckiego lub, jak kto woli, sytuacji jak za Gierka. Czyli zamiast pandemii i katastrofy gospodarczej, szykuje się katastrofa finansowa. Jeden armagedon zastąpimy drugim – ostrzega Warski. Nie wszyscy jednak ekonomiści podzielają takie obawy. – Obecna sytuacja, czyli ogólnoświatowy kryzys gospodarczy, bezsprzecznie wymaga zdecydowanej reakcji ze strony polityki fiskalnej, co się dzieje w Polsce i na świecie – komentuje Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. – Dla oceny sytuacji w Polsce istotne jest, że punkt startowy dla długu jest dosyć niski, więc istnieje przestrzeń do jego wzrostu – podkreśla Bujak. Jego zdaniem ogłoszona pomoc dla firm nie powinna spowodować, że dług przekroczy konstytucyjny limit 60 proc. PKB, ani nawet próg ostrożnościowy – 55 proc. PKB. Zresztą nawet jeśli by tak się stało, to przy tej bezprecedensowej sytuacji należałoby znieść te limity lub je zmodyfikować.