Projekt zawieszenia tzw. stabilizującej reguły wydatkowej (SRW) jest już praktycznie gotowy, nowe przepisy mają wejść w życie w II kwartale, jeszcze przed nowelizacją budżetu państwa na 2020 r. Jak mówił Kościński, nowelizacja zostanie przeprowadzana na przełomie czerwca i lipca.
Stabilizująca reguła wydatkowa to pewnego rodzaju bezpiecznik, uniemożliwiający nadmierny wzrost wydatków publicznych i deficytu. W normalnych warunkach stabilizuje ona finanse państwa, ale w sytuacji kryzysowej, z jaką mamy obecnie do czynienia, może krępować działania rządu.
Ministerstwo Finansów proponuje więc po pierwsze, by regułę można było wyłączyć po wprowadzeniu w Polsce stanu epidemii (obecnie jest to możliwe w przypadku stanu wyjątkowego, stanu wojennego lub stanu klęski żywiołowej). Po drugie, by takie zawieszenie uzasadniał zły stan gospodarki, to znaczy, jeśli prognozowany na dany rok (w ustawie budżetowej lub jej nowelizacji) deficyt będzie większy niż 3 proc. PKB, a PKB spadnie w danym roku.
Jak przekonywał Łukasz Czernicki, główny ekonomista resortu finansów, reguła w nowym ujęciu będzie dawać dodatkową przestrzeń na potrzebną podczas recesji stymulację fiskalną. W 2020 r. ta dodatkowa przestrzeń może wynieść 100-125 mld zł, a w 2022 r. – 50–83 mld zł w zależności od tego, jak mocno spadnie PKB.
Ciekawe, że jeszcze kilka tygodniu temu resort finansów szacował, że PKB spadnie w tym roku o 3,5 proc., a w 2021 r. wzrośnie o 4,7 proc. Teraz oczekuje głębszego kryzysu. – Wychodzenie z lockdownu jest trochę wolniejsze, niż zakładaliśmy, mamy jeszcze mało danych makro, ale wygląda na to, że ta prognoza była dość optymistyczna. Resort finansów w nowelizacji budżetu dokona prawdopodobnie rewizji w dół w kierunku spadku PKB w tym roku o 4–5 proc. – mówiła Joanna Bęza-Bojanowska, zastępca dyrektora departamentu polityki makroekonomicznej MF.