Program luzowania ilościowego QE, zapowiedziany przez prezesa NBP Adama Glapińskiego zaraz po wybuchu pandemii w Polsce, idzie pełną parę. Dotychczas (według stanu na 22 czerwca) nasz bank centralny skupił z rynku wtórnego obligacje o wartości 93,8 mld zł.
Będzie więcej
– To całkiem sporo – komentuje Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. – Jeśli chodzi o tempo i skalę tych zakupów, można je porównać do działań tylko największych banków centralnych na świecie. Mniejsze reagują mniej zdecydowanie – dodaje.
QE jest programem skupu aktywów, głównie rządowych papierów wartościowych i tych gwarantowanych przez Skarb Państwa. Takie operacje działają stabilizująco na rynek wtórny obligacji skarbowych, wzmacniają oddziaływanie obniżek stóp procentowych na gospodarkę i jednocześnie ułatwiają finansowanie wysokich potrzeb pożyczkowych sektora publicznego. Zdaniem ekonomistów NBP nie zamierza poprzestać na dotychczasowych 94 mld zł.
– Jeśli chodzi o polskie QE, jesteśmy mniej więcej w połowie drogi – ocenia Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. – Obecnie to 4,2 proc. PKB, a docelowo może być 8,5–9 proc. – przewiduje. – NBP skupuje tyle, ile jest potrzebne, by ustabilizować sytuację na rynku długu. I jak na razie to mu się udaje – komentuje Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska.
Bez skutków ubocznych
– Jeśli zajdzie taka potrzeba, będzie skupował więcej. Trudno powiedzieć, o ile więcej, ale sądzę, że może to potrwać do połowy przyszłego roku, gdy sytuacja epidemiczna zostanie opanowana, będziemy znali efekty drugiej fali, szczepionka zostanie wynaleziona, a ożywienie gospodarcze będzie trwałe – uważa Borowski.