Produkcja sprzedana polskiego przemysłu skoczyła w marcu o 18,9 proc. rok do roku, najbardziej od 15 lat. To nie tylko konsekwencja niskiej bazy odniesienia, stworzonej przez spadek produkcji w marcu 2020 r. w związku z pandemią. Koniunktura w polskim przemyśle jest bardzo dobra m.in. dzięki globalnemu popytowi na dobra trwałego użytku.
Trend sprzed pandemii
W marcu 2020 r., gdy obowiązujące wcześniej w Chinach antyepidemiczne ograniczenia aktywności ekonomicznej zaczęły być wprowadzane niemal na całym świecie, produkcja sprzedana przemysłu w Polsce zmalała o 2,5 proc. rok do roku. To sprawiło, że w marcu br. baza do porównań produkcji rok do roku była dość niska. Stąd ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści spodziewali się przeciętnie jej zwyżki o 12,6 proc. rok do roku, po wzroście o 2,7 proc w lutym. Jednak efekt niskiej bazy dopiero da o sobie znać. W kwietniu 2020 r. produkcja załamała się niemal o 25 proc. rok do roku. W tym miesiącu, jak oceniają ekonomiści z Banku Pekao, produkcja może więc skoczyć o około 40 proc. rok do roku.
W marcu wyniki wspierał też korzystny układ kalendarza: w tym roku miesiąc ten liczył o jeden dzień roboczy więcej niż w 2020 r. Ale nawet po oczyszczeniu danych z wpływu czynników sezonowych produkcja sprzedana polskiego przemysłu zwiększyła się w marcu o 15,7 proc. rok do roku, najbardziej od co najmniej 2008 r., W stosunku do lutego tak liczona produkcja wzrosła o 2,3 proc., najbardziej od lipca 2020 r., gdy gospodarka wychodziła z wiosennej zapaści.
O tym, że marcowych wyników przemysłu nie da się wyjaśnić tylko czynnikami o charakterze statystycznym, świadczyć zdaje się to, że łącznie w I kwartale br. produkcja nad Wisłą wzrosła o 7,9 proc. rok do roku. W tym przypadkiem punktem odniesienia są też dwa pierwsze miesiące 2020 r., gdy pandemia nie miała jeszcze silnego wpływu na polski przemysł. Ekonomiści z Banku Pekao wyliczyli, że już w marcu produkcja w Polsce znalazła się wyżej, niż można było oczekiwać, gdyby utrzymywał się trend sprzed pandemii.