W przemyśle śladem pandemii jest już tylko wzrost cen

W marcu produkcja przemysłowa w Polsce przebiła przedpandemiczny trend wzrostu. Konsekwencją silnego popytu na dobra przemysłowe i rosnących kosztów firm jest inflacja.

Publikacja: 22.04.2021 05:04

W przemyśle śladem pandemii jest już tylko wzrost cen

Foto: Adobestock

Produkcja sprzedana polskiego przemysłu skoczyła w marcu o 18,9 proc. rok do roku, najbardziej od 15 lat. To nie tylko konsekwencja niskiej bazy odniesienia, stworzonej przez spadek produkcji w marcu 2020 r. w związku z pandemią. Koniunktura w polskim przemyśle jest bardzo dobra m.in. dzięki globalnemu popytowi na dobra trwałego użytku.

Trend sprzed pandemii

W marcu 2020 r., gdy obowiązujące wcześniej w Chinach antyepidemiczne ograniczenia aktywności ekonomicznej zaczęły być wprowadzane niemal na całym świecie, produkcja sprzedana przemysłu w Polsce zmalała o 2,5 proc. rok do roku. To sprawiło, że w marcu br. baza do porównań produkcji rok do roku była dość niska. Stąd ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści spodziewali się przeciętnie jej zwyżki o 12,6 proc. rok do roku, po wzroście o 2,7 proc w lutym. Jednak efekt niskiej bazy dopiero da o sobie znać. W kwietniu 2020 r. produkcja załamała się niemal o 25 proc. rok do roku. W tym miesiącu, jak oceniają ekonomiści z Banku Pekao, produkcja może więc skoczyć o około 40 proc. rok do roku.

GG Parkiet

W marcu wyniki wspierał też korzystny układ kalendarza: w tym roku miesiąc ten liczył o jeden dzień roboczy więcej niż w 2020 r. Ale nawet po oczyszczeniu danych z wpływu czynników sezonowych produkcja sprzedana polskiego przemysłu zwiększyła się w marcu o 15,7 proc. rok do roku, najbardziej od co najmniej 2008 r., W stosunku do lutego tak liczona produkcja wzrosła o 2,3 proc., najbardziej od lipca 2020 r., gdy gospodarka wychodziła z wiosennej zapaści.

O tym, że marcowych wyników przemysłu nie da się wyjaśnić tylko czynnikami o charakterze statystycznym, świadczyć zdaje się to, że łącznie w I kwartale br. produkcja nad Wisłą wzrosła o 7,9 proc. rok do roku. W tym przypadkiem punktem odniesienia są też dwa pierwsze miesiące 2020 r., gdy pandemia nie miała jeszcze silnego wpływu na polski przemysł. Ekonomiści z Banku Pekao wyliczyli, że już w marcu produkcja w Polsce znalazła się wyżej, niż można było oczekiwać, gdyby utrzymywał się trend sprzed pandemii.

W ocenie Rafała Beneckiego, głównego ekonomisty ING Banku Śląskiego, polski przemysł korzysta na kilku globalnych tendencjach. Jedną z nich jest silny popyt na dobra konsumpcyjne trwałego użytku, takie jak meble oraz sprzęt RTV i AGD, których Polska jest ważnym producentem. Inną jest restart przemysłu motoryzacyjnego po przestojach spowodowanych niedoborami mikroprocesorów. W marcu faktycznie najlepiej radziły sobie te branże, które mają ponad 50-proc. udział eksportu w sprzedaży ogółem. Jak wyliczył Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska, ich produkcja wzrosła o 38,2 proc. rok do roku, po 6,7 proc. w lutym.

Fala rewizji prognoz

Dobra koniunktura w przemyśle znalazła odzwierciedlenie także w danych z rynku pracy. Jak podał w środę GUS, przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw (to firmy z co najmniej dziesięcioma pracownikami) zmalało w marcu o 4 tys. etatów, mniej więcej w zgodzie z oczekiwaniami ekonomistów. Przeciętne wynagrodzenie podskoczyło jednak o 8 proc. rok do roku, najbardziej od stycznia 2012 r. Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści spodziewali się przeciętnie zwyżki płac o 5,4 proc. rok do roku, po 4,5 proc. w lutym. W tym przypadku również zadziałać mógł efekt niskiej bazy odniesienia: w marcu 2020 r. firmy mogły rezygnować z wypłat premii.

Komunikat GUS wskazuje jednak też na to, że w marcu istotną rolę odegrały wynagrodzenia za nadgodziny, co wiązać można właśnie z dobrą kondycją przemysłu i kwarantannami części pracowników.

Rosnące koszty, związane częściowo z płacami, ale przede wszystkim sytuacją na rynku surowców oraz drożejącym frachtem, poskutkowały w marcu wzrostem cen produkcji sprzedanej o 3,9 proc. rok do roku, najbardziej od czterech lat, po 2 proc. w lutym. Część ekonomistów wiąże to również z niedoborem komponentów, ale skokowy wzrost produkcji sugeruje, że ta bariera nie jest tak duża, jak wynika z ankietowych badań wśród firm. Jakub Borowski tłumaczy, że produkcja mogła wzrosnąć kosztem zapasów, które zostały uszczuplone. Jeśli tak, to przyspieszenie produkcji będzie przejściowe i nie będzie miało wpływu na tegoroczny wzrost PKB Polski. Jeśli jednak bariery podażowe nie są tak silne, jak się wydawało, może nas czekać fala rewizji prognoz. Analitycy z mBanku już w środę ocenili, że aktywność w polskiej gospodarce zwiększy się w tym roku o 4,7 proc., a nie o 3,8 proc., jak dotąd sądzili.

Gospodarka krajowa
NBP w październiku zakupił 7,5 ton złota
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego