Produkcja sprzedana polskiego przemysłu skoczyła w maju o niemal 30 proc. rok do roku, po zwyżce o blisko 45 proc. miesiąc wcześniej. Tak spektakularne wyniki to w dużej mierze konsekwencja załamania produkcji przed rokiem. Ale przemysł już z nawiązką odrobił pandemiczne straty, a mimo to wciąż kwitnie.
Jak podał w poniedziałek GUS, produkcja sprzedana polskiego przemysłu była w maju o 29,8 proc. wyższa (licząc w cenach stałych) niż rok temu. To wynik zbliżony do szacunków większości ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet". Przeciętnie oceniali oni, że produkcja w maju wzrosła o 29 proc. rok do roku, po rekordowych 44,8 proc. w kwietniu.
Spektakularne zwyżki produkcji w ostatnich miesiącach to efekt niskiej bazy odniesienia sprzed roku, gdy duża część polskiego przemysłu stanęła w związku z pandemią. Pomijając to statystyczne zaburzenie, ekonomiści nie mają wątpliwości, że polski przemysł jest rozgrzany do czerwoności.
W maju oczyszczona z wpływu czynników sezonowych produkcja sprzedana była o 0,8 proc. większa niż w kwietniu i o ponad 6 proc. większa niż w lutym 2020 r., ostatnim miesiącu przed pandemią. Tym samym, jak zauważyli ekonomiści z mBanku, aktywność w przemyśle jest już na wyższym poziomie niż byłaby, gdyby utrzymywała się stale na ścieżce wzrostu sprzed pandemii.