Łącznie dług krajów UE na koniec 2020 r. sięgnął 12,1 bln euro, co stanowiło 90,7 proc. unijnego PKB. To rekordowo wysoki poziom. Imponujące jest też tempo jego przyrostu, bo na koniec 2019 r. było to 10,8 bln euro i „tylko" 77,5 proc. PKB.
Pomogły banki centralne
Przyczyną lawinowego wzrostu długu jest oczywiście pandemia i realizacja rządowych programów antykryzysowych. Zaskakujące jest natomiast, że koszty obsługi zadłużenia spadły w 2020 r. w prawie całej Unii, kontynuując trendy z poprzednich lat. W sumie na wypłatę odsetek unijne państwa wydały prawie 192 mld euro, wobec 214 mld euro w 2019 r. Spadek widać również w relacji tych kosztów do PKB – do 1,4 proc. w 2020 r. z 1,5 proc. PKB rok wcześniej – wynika z danych Eurostatu.
Polska nie jest tu wyjątkiem. Nasze zadłużenie zwiększyło się w ciągu roku do 57,5 proc. z 45,6 proc. PKB, za to koszty jego obsługi spadły do 1,3 proc. z 1,4 proc. PKB. – To przede wszystkim efekt działań banków centralnych – wyjaśnia Monika Kurtek, główna ekonomista Banku Pocztowego. – Koszty obsługi zadłużenia są ściśle powiązane ze stopami procentowymi, a te zostały obniżone w 2020 r. do historycznie niskich poziomów, w praktyce spadły do zera – mówi.
Do tego wiele banków centralnych uruchomiło niekonwencjonalne działania, skupując aktywa, w tym obligacje publiczne z rynku wtórnego. – W ten sposób władze monetarne zmniejszały presję inwestorów, stabilizowały rynek i utrzymywały oprocentowanie długu na korzystnych dla emitentów poziomach – mówi Adam Antoniak, starszy ekonomista Banku Pekao.