Trzy fale do góry, trzy w dół. Po nowych szczytach brakowało kontynuacji wzrostów. Cofnięcia zaś były na tyle głębokie, iż klasyczne wsparcia szybko pękały. Majowy szczyt tak naprawdę nie stanowił przejawu siły popytu, co zwieńczenie procesu budowy klina. Trójkątnej formacji, która w ostatnich dniach odegrała kluczową rolę nad Wisłą.
Zgodnie z podręcznikiem podstawa takiej struktury wyznacza potencjalny magnes dla rynku. Innymi słowy, strefa punktowa 2161-2200 jest takim miejscem na wykresie, do którego WIG20 powinien zanurkować. I tak też się stało w ostatnich dniach. Benchmark dwudziestu największych spółek naruszył okrągły poziom 2200 punktów i wszedł w strefę wsparcia.
Po wielu miesiącach fluktuacji na GPW, indeks wreszcie dotarł do miejsca swojego przeznaczania. Wysiłki niedźwiedzi nie poszły na marne. A temat klina można zacząć zamykać. Nie można jeszcze wykluczyć, że styczniowe dno, czyli 2161 pkt, zostanie sprawdzone. Jednakże kontrakty terminowe FW20 mają już za sobą test tegorocznej podłogi. Do tego doszło wyprzedanie oraz zawirowania na wykresach pozostałych indeksów.
mWIG40 broni się na długoterminowym wsparciu wyznaczonym przez maksima z 2021 r. CAC 40 wykonał już w całości zasięg spadków wg odwróconej flagi. DAX-owi pomogła geometria według G&R. Natomiast zniżka S&P 500 jest zbieżna pod względem długości z przeceną z 2023 r. Reasumując, byki mogą wreszcie wracać na parkiet. Pytanie na jak długo, skoro na rynku długu w USA prawdopodobnie zaczęła się hossa?