Co więcej, lista tych sygnałów nawet się wydłużyła, wraz z przebiciem przez „indeks strachu” VIX opadającej linii łączącej serię coraz niżej położonych lokalnych szczytów, począwszy od tego z jesieni 2022 r., kiedy to wystartowała obecna fala hossy.

W chwili pisania tego komentarza S&P 500 jest po niespełna 4-proc. spadku od szczytu w cenach zamknięcia. Choć ciągle może się to wydawać niewiele, to wystarcza, by obecna korekta stała się czwartą, jak na razie, najgłębszą w trakcie hossy trwającej od jesieni 2022 r. Jednocześnie awans do tego niezbyt zaszczytnego grona przypomina, że pozostałe trzy najgłębsze korekty przyniosły spadek S&P 500 od 7,3 do 10,3 proc. (najgłębsza była poprzednia przecena, zakończona jesienią ub.r.). Na krótką metę istnieje zatem ryzyko, że niedźwiedzie na Wall Street nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.

Szukając natomiast pozytywów, warto zwrócić uwagę, że wskaźniki techniczne opuściły już strefy silnego przegrzania koniunktury. Przykładowo, dzienny RSI, który od kilku miesięcy budował rozległą negatywną dywergencję, zszedł do poniedziałkowego zamknięcia poniżej poziomu neutralnego (39 pkt), skąd już tylko krok dzieli go od strefy wyprzedania, gdzie zwykle warto było już myśleć o akumulacji przecenionych akcji. Ze strefy wykupienia wyszedł też RSI w wersji tygodniowej, o którego najwyższych od stycznia 2020 r. wartościach pisałem niedawno.