To, co się dzieje w ostatnich dniach na warszawskiej giełdzie, przynajmniej jeśli chodzi o zachowanie indeksu WIG20, może napawać optymizmem, ale i wprawiać w konsternacją. Nie przywykliśmy bowiem do tego, aby nasz główny indeks imponował siłą na tle innych europejskich i światowych wskaźników. Tymczasem w ostatnim czasie scenariusz ten coraz częściej staje się rzeczywistością. Tak było także podczas wtorkowej sesji.
Sam start wtorkowych notowań był niemrawy, ale po dwóch godzinach handlu WIG20 zyskiwał już wyraźnie ponad 1 proc. Jego motorem napędowym znów były banki, czego najlepszym dowodem jest nowy historyczny szczyt notowań indeksu WIG-banki. W pewnym momencie WIG20 rósł nawet blisko 2 proc. i był znów liderem europejskiej stawki. Takiej zwyżki nie udało się co prawda dowieźć do końca, ale i tak wskaźnik blue chips zaliczył wzrost o 1,1 proc. Tak, jak to zostało wspomniane, mocno we wtorek prezentowały się banki, ale liderem wzrostów w gronie największych spółek była JSW, której akcje podrożały o ponad 6 proc.
Gorzej poradziły sobie średnie i małe spółki. mWIG40 stracił we wtorek 0,03 proc., zaś sWIG80 zyskał symboliczne 0,05 proc. Wszystko to zostało natomiast okraszone stosunkowo wysokimi obrotami, które wyniosły prawie 1,5 mld zł, co w przypadku naszego rynku jest już dobrym osiągnięciem.
Środa to oczywiście dzień wolny na naszym rynku z racji święta Wszystkich Świętych (po tak dobrym zachowaniu naszego rynku w ostatnim czasie aż szkoda, że w środę nie było sesji). Do handlu wracamy natomiast, znając już listopadową decyzję Rezerwy Federalnej w sprawie stóp procentowych. To przynajmniej w teorii zwiastuje większe emocje już na początku czwartkowych notowań. Do tego dochodzi rozkręcający się sezon wyników firm. Na nudę inwestorzy nie powinni narzekać.