Byki na warszawskiej giełdzie wciąż mają się całkiem nieźle. Po lekkim schłodzeniu nastrojów z końca ubiegłego tygodnia nasz rynek wrócił do wzrostów. W poniedziałek WIG20 zyskał 0,85 proc. We wtorek dołożył do tego 0,4 proc.
Do wtorkowych notowań nasz rynek przystępował, mając w otoczeniu neutralną sesję w Stanach Zjednoczonych, ale i wyraźne wzrosty w Azji. Ponad 4 proc. zyskał tam indeks Hang Seng. Shanghai Composite urósł ponad 2 proc. Wszystko to po zapowiedziach o możliwych działaniach stymulujących chińską gospodarkę. Z chińskiego prezentu szkoda było nie skorzystać. Nasz rynek szczęśliwie wykorzystał to sprzyjające otoczenie. Na dzień dobry WIG20 zameldował się na plusie i zaczął spoglądać odważniej w stronę 2200 pkt. Popyt szybko jednak obniżył loty. Energii wystarczyło jedynie do ustanowienia nowego szczytu obecnego ruchu wzrostowego na poziomie 2187 pkt.
Potem zaczęły się schody, chociaż trzeba też uczciwie przyznać, że nie były one zbyt strome. Podaż co prawda doszła do głosu, ale efektem tego był jedynie niewielki spadek indeksu WIG20, a dodatkowo – jak się okazało – miał on nietrwały charakter. W drugiej części dnia na warszawskim parkiecie znów się zazieleniło, tym razem głównie za sprawą całkiem niezłego otwarcia notowań w Stanach Zjednoczonych. Na ostatniej prostej ze spokojem można było czekać końca notowań. WIG20 ostatecznie zyskał 0,4 proc. Niewielkie zmiany zanotowały również średnie i małe spółki. mWIG40 urósł 0,3 proc., z kolei sWIG80 spadł 0,2 proc.
Te niewielkie zmiany głównych indeksów też jednak mają swoje usprawiedliwienie. Jest nim oczywiście Rezerwa Federalna. W środę ogłosi ona decyzję w sprawie stóp procentowych i być może wskaże, czego w tej kwestii należy spodziewać się w kolejnych miesiącach. To jednak dopiero wieczorem. Trzeba się więc liczyć z tym, że środowa sesja będzie typową sesją na przeczekanie, a prawdziwa zabawa zacznie się tak naprawdę dopiero w czwartek.