Z piekła do nieba. Tak w największym skrócie można opisać to co działo się na warszawskiej giełdzie we wtorek. W pierwszych fragmentach handlu inwestorzy znów pozbywali się akcji. Szybko jednak sytuacja zmieniła się o 180 stopni.
Niedźwiedzie zmasowany atak przeprowadziły na starcie notowań. WIG20 już po kilku minutach od rozpoczęcia notowań zjechał grubo ponad 2 proc. pod kreskę. To oczywiście była reakcja na wydarzenia na linii Rosja - Ukraina i decyzji o uznaniu niepodległości tak zwanych Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Zapadła ona w poniedziałek po południu, ale europejski giełdy miały okazję na nią zareagować dopiero we wtorek. W tym kontekście spadki na starcie notowań były nie tylko zrozumiałe, ale i oczekiwane. Warto natomiast zwrócić uwagę, że napięcie geopolityczne już w poniedziałek mocno dały się we znaki naszemu rynkowi.
Czytaj więcej
Cały zainicjowany na przełomie listopada i grudnia impuls aprecjacyjny uległ załamaniu, otwierając drogę do kolejnych wsparć – mówi Piotr Kaźmierkiewicz, analityk BM Pekao.
Kiedy natomiast pierwszy, wtorkowy strach minął, byki zaczęło się spoglądanie na północ. Byki szybko wzięły się za odrabianie strat. Po godzinie handlu większość z nich została już zniwelowana. Przed południem praktycznie nie było po nich śladu. WIG20 zyskiwał prawie 1 proc. Poranne mocne, straty odrabiały też inne europejskie rynki, chociaż trzeba podkreślić, że nie szło im to tak dobrze, jak Warszawie. Na szarym końcu oczywiście znowu był rosyjski RTS, który był mocno pod kreską.
Czytaj więcej
Rynki akcji początkowo reagowały wyprzedażą na wejście rosyjskich wojsk do Donbasu. Europejskie indeksy giełdowe zaczynały wtorkową sesję od wyprzedaży, ale dosyć szybko część z nich wyszło na plus. WIG 20 rósł po południu o 0,4 proc. , a niemiecki DAX spadł o 0,4 proc.