Rano nastroje na warszawskiej giełdzie psuły silnie spadające kursy kontraktów terminowych na amerykańskie indeksy, mocna "polityczna" przecena tokijskiej giełdy czy też taniejąca ropa naftowa i miedź. W to wszystko wkomponowały się jeszcze obawy o to, że "odcięcie" dywidendy od ceny akcji KGHM może dodatkowo uruchomić zlecenia sprzedaży wśród zwolenników analizy technicznej.
Jedynym plusem były zaskakująco dobre wyniki Philipsa (zysk EBITDA wyniósł 118 mln EUR wobec oczekiwanych 79 mln EUR). To było jednak za mało, żeby zrównoważyć?negatywne impulsy. W efekcie indeks WIG20 rozpoczął dzień na poziomie 1773,75 pkt, wobec 1790,44 pkt w piątek na zamknięciu.
Strona popytowa dość szybko, bo po kilkunastu minutach handlu, odzyskała jednak kontrolę nad rynkiem i nie oddała jej aż do końca dnia. Im bliżej było otwarcia sesji na Wall Street, tym indeksy w Warszawie były wyżej. Głównym rozgrywającym stały się banki. To one zaprowadziły indeks dużych spółek do poziomu 1813,14 pkt (+1,3 proc.) na zamknięciu.
Wczorajsza sesja ma silną wymowę techniczną. Indeks WIG20 zawrócił na poziomie wsparcia, jakie w okolicy 1770 pkt tworzy pokonana w pierwszych dniach czerwca br. linia bessy. Dodając do tego długą białą świecę na wykresie dziennym, która z piątkową tworzy zapowiadającą zmianę trendu formację objęcia hossy, może to sugerować bliski koniec trwającej już miesiąc spadkowej korekty (takim ostatecznym potwierdzeniem byłby powrót indeksu powyżej bariery podażowej zlokalizowanej na 1899-1900 pkt, którą tworzy połowa czarnej świecy z 22 czerwca br. oraz psychologiczny poziom 1900 pkt).
Sytuację psuje jednak prawdopodobny spadek indeksu wywołany dzisiejszym "odchudzeniem ceny" akcji KGHM o wielkość dywidendy. To sprawia, że strona popytowa będzie jeszcze musiała mocno się natrudzić, żeby utrzymać indeks powyżej pokonanej linii bessy.