Taki "miniaturowy" cykl spadkowo-wzrostowy pojawił się już zresztą znacznie wcześniej - na początku miesiąca. Mimo że od tego czasu zdarzyły się już trzy dzienne spadki przekraczające 2,5 proc. oraz trzy dzienne wzrosty przekraczające 1 proc., to WIG20 praktycznie stoi w miejscu. Jego obecna wartość (2054 pkt) jest taka jak w przedostatnim tygodniu lipca.
Świadczy to niewątpliwie o trudnościach z kontynuacją średnioterminowego trendu wzrostowego. 15-sesyjna zmiana WIG20 jest niewiele na plusie, podczas gdy na początku sierpnia sięgała 19 proc. Popyt wyraźnie dostał zadyszki.
Z drugiej strony, trzeba przyznać, że korekta na warszawskim parkiecie jest bardzo "płaska" w porównaniu z tym, co dzieje się na niektórych rynkach wschodzących, w szczególności w Chinach, gdzie realizacja zysków przybrała szczególnie ostrą formę. Sugeruje to, że warszawska giełda stopniowo przestaje być traktowana przez inwestorów jako cechujący się bardzo wysokim ryzykiem rynek wschodzący.
Z technicznego punktu widzenia wydaje się przy tym, że płaski przebieg korekty na GPW sprawia, że jest coraz mniej miejsca na pogłębienie zniżki. Do wniosku takiego można dojść, analizując wykres oscylatora stochastycznego z 15 sesji. Wskaźnik ten spada już od dwóch tygodni, co oznacza, że jest blisko strefy wyprzedania. Skoro do tej pory podaż nie zdołała mocno zaatakować, to wraz z wejściem oscylatora do tej strefy prawdopodobieństwo takiego ataku znacznie zmaleje i powstaną warunki do odbicia w górę.
Warto przy tym zwrócić uwagę, że korekta najbardziej daje się we znaki posiadaczom akcji dużych spółek. Na szerokim rynku trudno w ogóle mówić o zauważalnej przecenie. Kojarzonemu z małymi spółkami indeksowi sWIG80 do szczytu brakuje... 0,3 proc.