Najbardziej nerwowość ta była widoczna w piątek. Po ogłoszeniu lepszych od oczekiwań danych dotyczących dynamiki polskiego PKB w II kwartale indeksy eksplodowały, a następnie długo utrzymywały się na wysokich poziomach. Niestety, pod koniec piątkowej sesji pary zabrakło i notowania wyraźnie oklapły. Przecena kontynuowana była podczas wczorajszej sesji.
Dylematy inwestorów są tym bardziej uzasadnione, że fala wzrostów cen akcji i surowców od lutego zdumiewa swą siłą i stabilnością nawet największych optymistów. Wiele giełdowych indeksów na świecie odbiło się w tym czasie o kilkadziesiąt procent. Ceny podstawowych surowców, jak ropa czy miedź, podwoiły się. Tak diametralna zmiana sytuacji na rynkach po załamaniu w IV kwartale 2008 r. rodzi pytanie dotyczące przyszłego stanu gospodarki. Teoretycznie - jeśli wzrosty na rynkach utrzymają się - światowa ekonomia powinna wrócić na tory wzrostu już w przyszłym roku, ponieważ zwykle giełdowe indeksy o 2-3 kwartały wyprzedzają gospodarczą rzeczywistość.
Oznaczałoby to, że wbrew obawom wielu znakomitych ekonomistów, obecny kryzys miałby przejść do historii jako jeden z największych, a zarazem jako znacznie krótszy niż chociażby te z lat 1930 czy 1970. Taki rozwój wydarzeń byłby ogromnym zaskoczeniem, bowiem jeszcze kilka miesięcy temu wieszczono prawdziwą katastrofę na miarę tej z lat 1930. Jeśli natomiast okaże się, że globalna gospodarka nie nadąża za rynkami i wskaźnikami wyprzedzającymi, to rynki finansowe czeka twarde lądowanie.
A zatem albo stan globalnej gospodarki istotnie poprawi się już w przyszłym roku, dostosowując się do wydarzeń na rynkach finansowych z ostatnich miesięcy, albo rozbudzone nadzieje inwestorów zostaną brutalnie sprowadzone do rzeczywistości. Na marginesie można niestety dodać, że nie usunięto przyczyn kryzysu, a poprawę sytuacji zawdzięczamy rekordowo niskim stopom procentowym, wysokim deficytom budżetowym i dodrukowi pustego pieniądza, co na dłuższą metę stanowi kruchą podstawę dla rozwoju.
Wczoraj byliśmy świadkami wysypu raportów kwartalnych spółek. W większości były one zgodne z oczekiwaniami analityków lub nawet od nich lepsze. Z ostatnich raportów na szczególne wyróżnienie in plus zasługują Asseco Poland i Mostostal Warszawa. Z kolei na przeciwległym biegunie znalazł się PGNiG, który rozczarował inwestorów. W kolejnych kwartałach kondycja polskich spółek powinna poprawiać się, co może wspomagać giełdowe notowania. Najważniejszym czynnikiem kształtującym giełdową koniunkturę w Warszawie będzie jednak sytuacja na światowych giełdach.