Na rynkach akcji czwartek zaczął się od wzrostów, którym przewodził indeks tokijskiej giełdy Nikkei 225 zyskując aż 1,32 proc., co biorąc pod uwagę pogarszające się prognozy dla japońskiej gospodarki było całkiem pokaźną zwyżką.

W Europie po lekkich początkowych spadkach indeksów już przed południem zrobiło się zielono na wszystkich giełdach na zachodzie kontynentu. Przesądziły o tym lepsze od spodziewanych dane makroekonomiczne najpierw z Wielkiej Brytanii, a później z Niemiec.

Na Wyspach zmniejszył się w lipcu deficyt budżetowy, natomiast sprzedaż detaliczna wzrosła w minionym miesiącu prawie cztery razy bardziej niż prognozowano. W Niemczech przyspieszyła inflacja i bardziej niż oczekiwano wzrosły ceny producentów, a tamtejszy bank centralny podniósł prognozę wzrostu gospodarczego na bieżący rok do około 3 proc. Wzrosty w Europie sięgające 1 proc. utrzymywały się dopóty, dopóki nie zaczęły napływać o wiele gorsze informacje ze Stanów Zjednoczonych. Najpierw okazało się, że nowych wniosków o zasiłki dla bezrobotnych w minionym tygodniu było aż pół miliona, czego nie spodziewał się żaden z 42 ekonomistów ankietowanych w tej sprawie przez Bloomberga. To oznacza, że spółki nie mają zamiaru zwiększać zatrudnienia w obawie o spowolnienie tempa wzrostu, a być może nawrót recesji.

Te obawy potwierdził oddział Fed w Filadelfii, którego indeks przemysłu spadł do minus 7,7 pkt. z 5,1 w lipcu. Każdy odczyt tego wskaźnika poniżej zera oznacza kurczenie się badanej branży, a produkcja przemysłowa była tym sektorem, który wyciągał amerykańską gospodarkę z recesji. Teraz zmniejszyła się ona po raz pierwszy od roku na skutek spadku zamówień i sprzedaży. W rezultacie spadki indeksów sięgały 2 procent.