Gdy obie informacje ujrzały światło dzienne zapał do zakupów osłabł. Inwestorzy liczyli, że EBC pozostawi stopy na dotychczasowym rekordowo niskim poziomie 1 proc. i tak faktycznie zrobił. Jednak nadzieje giełdowych graczy związane były bardziej z ewentualnym zwiększeniem zakupów obligacji przez bank. Tu jednak spotkało ich lekkie rozczarowanie. Szef EBC Jean-Claude Trichet zapowiedział, że bank nie utrzyma program skupu papierów skarbowych na dotychczasowym poziomie. Oznacza to, że dodruku pieniędzy nie będzie.
Później na rynki dotarła informacja na temat wzrostu liczby nowozarejestrowanych bezrobotnych w USA. Tu również rozczarowanie. W ubiegłym tygodniu liczba bezrobotnych wzrosła do 436 tys. czyli o 11 tysięcy więcej niż wynosiły szacunki analityków.
Po tych danych nastroje na giełdach pogorszyły się. Giełdy wytraciły zwyżki, a na wartości zaczął zyskiwać dolar. Późnym popołudniem kupujący znów dali znać o sobie. Indeksy na zachodzie poszły w górę zyskując grubo ponad 1 proc.
Na rodzimym parkiecie było podobnie, jednak na drugą falę wzrostów warszawski parkiet już się nie załapał. Indeks WIG20 wprawdzie zyskał na koniec dnia 0,5 proc., (w ciągu dnia wzrost sięgał 1,3 proc.) Tym samym poziom 2700 pkt. przy którym należało oczekiwać większej podaży nie został pokonany, choć przed południem i w końcówce sesji rynek podejmował próby pchnięcia wskaźnika wyżej. Obroty na całym rynku przekroczyły 2 mld zł.
Liderem wśród największych firm były akcje PKN Orlen zyskujące 3,5 proc. Gorzej wypadły banki oraz PGE. Mocne zwyżki kontynuował natomiast indeks mniejszych firm mWIG40. Zyskał 1,4 proc. w czym istotny udział miały walory Banku Handlowego i ING.