Inwestorzy zareagowali jednak spokojnie. Wprawdzie w piątek giełdowe indeksy spadały w trakcie dnia (czyżby kontrolowany przeciek?), a euro spadło do 1,26 do dolara, ale obyło się bez paniki. Również wczoraj rynki były względnie spokojne, jak na tak poważną zmianę ocen wiarygodności inwestycyjnej państw. WIG wprawdzie otworzył się na minusie, ale później oscylował wokół zera (za sprawą braku sesji w USA), a pod koniec notowań nawet poszedł nieco w górę. W gronie najmocniej zachowujących się spółek z WIG20 znalazły się BH i PBG.

Spokojne zachowanie inwestorów może nie zaskakuje, ale daje do myślenia. Czyżby aż tak wiele czynników ryzyka było już odzwierciedlonych w cenach aktywów – akcji, surowców czy obligacji? Czy rynki zaczynają dyskontować początek końca kryzysu? Jeśli tak, to czy do wychodzenia z kryzysów wystarczy jedynie dodruk pieniędzy / zwiększanie płynności przez banki centralne? A co z reformami? Czy państwa Zachodu dalej mogą tak funkcjonować, jak dotychczas? Wydaje się to trochę zbyt piękne, aby było możliwe.

Decyzja S&P jest ważna także w innym wymiarze. Okazuje się bowiem, że strefa euro jest coraz mniej jednolita. Narasta zróżnicowanie pomiędzy Niemcami i większością innych państw unii walutowej, szczególnie krajami peryferyjnymi. Niemcy stają się coraz silniejsze i są w stanie finansować się praktycznie za darmo. Większość innych państw jest za to coraz słabsza finansowo i coraz bardziej zadłużona. Brak jednolitości oznacza, że monolit, jakim do niedawna była strefa euro, pęka i to w wielu miejscach na raz. A stąd już naprawdę droga niedaleka do chwili, kiedy pierwszy kraj opuści strefę euro. Najprawdopodobniej będzie to Grecja i najprawdopodobniej stanie się to jeszcze w bieżącym roku. Wystarczyłoby, aby któryś z liczących się greckich polityków rzucił tylko takie hasło. Ale co później? Rozpad całej strefy czy też walka o przetrwanie? Scenariuszu rozpadu rynki jeszcze nie dyskontują.

Wracając do sytuacji na giełdach. Amerykańskie indeksy zadziwiają siłą. Podobnie jak tamtejsza gospodarka. Prezes Bernanke i jego zwolennicy tryumfują. Jeśli Stany Zjednoczone nie zarażą się kryzysem od strefy euro, szef Fedu przejdzie do historii. Kluczowe będą najbliższe miesiące. Krótkoterminowo indeksy nowojorskiej giełdy powinny jednak skorygować się po półtoramiesięcznej fali wzrostów.

WIG tymczasem trwa w swojej słabości. Pytanie czy w końcu odrobi zaległości do innych indeksów, czy też najpierw doczekamy się jednak korekty na rynkach zagranicznych?