Dylemat ten można sprowadzić do pytania, czy zachowania inwestorów będą miały w kolejnych tygodniach charakter bardziej spekulacyjny niż fundamentalny, a co za tym idzie, czy bardziej będą przywiązywać wagę do ilościowego luzowania monetarnego, czy do stanu globalnej gospodarki. W tym pierwszym względzie uwagę ostatnio zwracało badanie, z którego wynikało, że blisko jedna czwarta banków centralnych posiada w aktywach akcje lub planuje je zakupić. W drugim – wstępne odczyty kwietniowych wskaźników koniunktury gospodarczej, które wykazały jej osłabienie w Chinach i USA i utrzymywanie się złej sytuacji w strefie euro. Gra więc idzie o to, czy kierować się względną atrakcyjnością akcji, a może nawet lepiej „nieatrakcyjnością" bezpiecznych rozwiązań, czy jednak skupiać się na bezwzględnej atrakcyjności walorów. Który z czynników dominuje, trafnie opisuje zachowanie USD/JPY. Kurs tej pary walutowej od ponad 2 tygodni tkwi poniżej psychologicznej bariery 100. Nie może jej pokonać, ale też i mocniej się od niej odbić. Zejście kursu dolara poniżej 96,8 jenów byłoby wyraźnym sygnałem, że kończy się okres słabości japońskiej waluty, a co za tym idzie, że kresu dobiegł okres inwestowania „pod" japońskie luzowanie monetarne. Dla giełd byłby to zły znak, tym bardziej jeśli nadal dane gospodarcze rozczarowywałyby. Z tak niekorzystną passą, jak w ostatnim czasie, na rynkach wschodzących ostatnio mieliśmy do czynienia w czerwcu 2012 r., a w największych gospodarkach w sierpniu ub.r. Jeszcze dobitniej o rozczarowaniach informuje przewaga rewizji w dół prognoz wyników w USA. Tak słabo nie było nawet wiosną 2012 r. Utworzenie w kwietniu przez MACD, popularny wskaźnik kierunku i siły trendu, podwójnej negatywnej dywergencji na wykresie S&P 500 każe nadal poważnie liczyć się z nadejściem zniżek na globalnym rynku akcji. Jednocześnie pojawienie się na dziennym MACD sygnału kupna oznaczałoby, że taka dywergencja przestaje mieć znaczenie i można uznać spadkową korektę za zakończoną.