To wszystko daje nadzieję na powrót zwyżek na parkiet i wypełnienie scenariusza zakładającego osiągnięcie przez WIG okolic 50 tys. pkt. Z takiego punktu widzenia osłabienie notowań z ostatnich dni jedynie zwiększa potencjał zwyżkowy rynku dla skłonnych zaryzykować posiadaczy gotówki.

Wymowny jest grudniowy odczyt wskaźników wyprzedzających koniunktury dla globalnej gospodarki. PMI podniósł się wyraźnie, do 57,1 pkt z 54,5 pkt miesiąc wcześniej. Towarzyszyły temu jednak dwa niepokojące zjawiska. Jednym jest spadek i tak niskiego wskaźnika zatrudnienia (z 52 pkt do 51,1 pkt), a drugim wzrost do najwyższego poziomu od 27 miesięcy presji inflacyjnej (wskaźnik cen podskoczył do 63,2 pkt z 60,2 pkt w listopadzie). Na kwestię zatrudnienia można spojrzeć przez pryzmat sezonowości, ale wobec presji inflacyjnej trudniej przechodzić obojętnie. Na krótką metę powinna ona cieszyć inwestorów, stymulując nadzieje na „inflacyjną” hossę. Ich potwierdzeniem są przepływy kapitału wykazujące odwrót inwestorów od rynku obligacji. W IV kwartale minionego roku fundusze obligacji pozyskały jeszcze blisko 30 mld USD, a w całym 2010?r. było to 372,5 mld USD. W 2009 r. pozyskały prawie 303 mld USD świeżych środków. Dla porównania fundusze akcji na świecie pozyskały w ubiegłym roku około 30 mld USD, z czego 92 mld USD napłynęły na wschodzące rynki akcji, a 62 mld USD odpłynęły z rynków rozwiniętych. Skala kapitału, jaki może trafić na giełdy, w związku z jego przesunięciem się w stronę bardziej ryzykownych aktywów, jest więc ogromna. Trzeba jednak pamiętać, skąd tak duże pieniądze wzięły się na rynkach obligacji. Dostarczały je odpływy z funduszy pieniężnych, które w minionym roku sięgnęły 485 mld USD, po tym, jak w 2009 r. wyniosły blisko 513?mld USD. W ostatnich trzech miesiącach 2010 r. pozyskały już jednak świeży kapitał. Atrakcyjność tego rynku w oczach inwestorów zatem się zwiększa. Przy rosnącej presji inflacyjnej ta tendencja będzie się nasilać.

W dłuższym terminie ryzyko inflacji będzie powodować nerwowość. To zaś powinno sprzyjać większej korekcie na rynkach akcji w perspektywie kolejnych tygodni. Taka diagnoza skłania do przekonania o wciąż istniejącym potencjale zwyżkowym, ale o ograniczonych rozmiarach. Najbardziej skorzystać powinny instrumenty, które w niewielkim stopniu uczestniczyły w ruchu w górę.