Co ciekawe, niespecjalnie wpłynęła na sytuację rynkową konferencja unijnych ministrów finansów i jej rezultaty, a właściwie ich brak. W swej książce „Dyplomacja" Henry Kissinger stwierdził, że gdy politycy (dyplomaci) nie wiedzą co zrobić, to zwołują konferencję. I to stwierdzenie chyba dość dobrze oddaje zarówno oczekiwania inwestorów związane z tym spotkaniem, jak i umiarkowaną reakcję na jego konkluzje.
Z faktu ignorowania czy odporności rynku na kolejne, w sumie negatywne, informacje trudno wyciągać wniosek, że rynek na pewno osiągnął dno. Coraz więcej uczestników jest przekonanych, że kryzys zadłużenia, a w szczególności problem Grecji, dojrzewa do poważnych rozstrzygnięć. Kwestia kolejnej transzy w tym czy innym miesiącu ma znaczenie drugorzędne. Konieczne jest wypracowanie takich rozwiązań, które przyniosą poprawę sytuacji w sposób trwały, tj. przynajmniej na dwa–trzy lata, a nie na dwa–trzy miesiące. Nawet jeśli to będzie oznaczało restrukturyzację zadłużenia Grecji. Paradoksalnie scenariusz braku rozstrzygnięć, tj. żmudne negocjacje kolejnych transz, może się okazać scenariuszem negatywnym dla rynku. W sytuacji, gdy wielu inwestorów jest przekonanych, że skala zadłużenia Grecji przekraczająca 150 proc. PKB uniemożliwia jej funkcjonowanie w dłuższym terminie, a obecnie realizowany program ma znikome szanse przynieść trwałe rozwiązanie problemu, przedłużanie stanu zawieszenia zwiększa stan niepewności. Tym samym przyczynia się do zwiększania awersji do ryzyka, która także przekłada się na kondycję realnej gospodarki w strefie euro. Jednak aby operacja restrukturyzacji zadłużenia miała szansę odbyć się w miarę bezboleśnie, muszą jej towarzyszyć programy osłonowe wspierające kraje i banki eksponowane na efekt domina, co oznacza potencjalne problemy dla sektora bankowego oraz m.in. Portugalii, Irlandii, Hiszpanii, a w skrajnym przypadku także Włoch. Aby programy osłonowe ograniczyły efekt domina do minimum (na całkowitą eliminację nie ma raczej co liczyć), muszą stworzyć przekonujące wrażenie, że zagrożone państwa i banki mają zapewnione źródło finansowania na najbliższą przyszłość i nie są skazane na rynek finansowy. Określa to wymagania zarówno dla skali programów, jak i ich elastyczności. Prawdopodobnie konieczne byłoby także dokapitalizowanie greckiego sektora bankowego, jednego z głównych posiadaczy rządowych obligacji greckich. Pozostaje mieć nadzieję, że politycy po Lehman Brothers są świadomi zarówno potencjalnej skali, jak i dynamiki efektu domina i zdołają wypracować odpowiednie rozwiązania.