Inwestorzy giełdowi mają za sobą bardzo nerwowy tydzień. Szczególnych emocji dostarczyły im dwie ostatnie sesje. W czwartek WIG 20 zanurkował o przeszło 7 proc. co było największym, jednorazowym spadkiem od lutego 2007 r. W piątek rano wydawało się jednak, że trend się odwróci a indeksy poszybują w górę.
Ministrowie finansów oraz bankierzy centralni z grupy G20, zaniepokojeni czwartkowym załamaniem rynków, oświadczyli bowiem, że zwiększą wysiłki w walce z kryzysem finansów publicznych w eurolandzie oraz spowolnieniem gospodarczym. Zapowiedzieli zwiększenie elastyczności Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej.
Rynki europejskie zareagowały na tę informację bardzo pozytywnie. Na otwarciu najważniejsze parkietu naszego kontynentu zyskiwały przeszło 1 proc. Znacznie słabiej radziła sobie jednak nasza giełda. Zaczęła dzień pod kreską. Przeceny były jednak nieznaczne.
Zapał do kupowania akcji szybko się wyczerpał i już przed południem kontrolę nad europejskimi giełdami przejęły niedźwiedzie. Rynki zaczęły błyskawicznie tracić na wartości. W dziennym dołku spadały przeszło 3 proc. w porównaniu z czwartkowymi zamknięciami pogłębiając tym samym przeszło dwuletnie dołki. Na GPW sytuacja wyglądała jeszcze dramatyczniej, mimo że przedpołudniowe dane o sprzedaży detalicznej, która w sierpniu była aż o 11,3 proc. wyższa niż rok wcześniej, były daleko lepsze od oczekiwanych. WIG 20 tracił ponad 100 pkt. wobec poprzedniej sesji co oznaczało 4,9-proc. przecenę. Indeks ciągnęły w dół spółki surowcowe, przede wszystkim PKN Orlen i Lotos, które przejściowo zniżkowały po ponad 9 proc. KGHM spadał przeszło 7 proc. Wyprzedaż firm z tego sektora była reakcją na gwałtowne przeceny na giełdach surowcowych.
Po godz. 14 sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Tak naprawdę ciężko wskazać bezpośrednią przyczynę, dla której nagle inwestorzy zaczęli kupować przecenione akcje. Na pewno w zmianie stanowiska pomogli im inwestorzy zza oceanu, którzy nie bali się nabywać akcji co skutkowało dobrym początkiem sesji na giełdzie w Nowym Jorku.